niedziela, 26 lutego 2017

Epilog




Weronika
Człowiek musi czasem się przełamać. Pokonać własne bariery. Kiedy kieruje nim prawdziwe uczucie, nie jest to wcale tak trudne. Wybaczyłam Andiemu i wcale tego nie żałuję. Później było już tylko lepiej. Z każdym dniem utwierdzał mnie w tym, jak bardzo mnie kocha.
Pewien czas po naszym pogodzeniu, w okrągłą rocznice naszego poznania, zabrał mnie na skocznie.
To samo miejsce, ta sama trybuna. Tyle, że nie była pusta. Stali tam nasi przyjaciele i najbliższa rodzina. Nie wiem do tej pory jakim cudem udało mu się ściągnąć tam Claudię i Julię. Przestałam już pytać. Od czasu kiedy mnie zaakceptowały, nie drążę tego tematu.
Tamtego dnia, oświadczył mi się.
To była najcudowniejsza chwila w moim życiu. Korekta: jedna z cudowniejszych Powiedziałam oczywiście ,,tak”. Cieszyłam się jak głupia, ze los wreszcie się do mnie uśmiechnął. Byłam szczęśliwa. Jestem szczęśliwa.
Rok temu wzięliśmy ślub.
To również był cudowny dzień. Lato. 12 lipca. Moje urodziny. Kościół przystrojony na biało. Ja w bieli. On w błyszczącym garniturze. Wyglądał bardzo przystojnie. Był przystojny.
Później wesele. Pełno skoczków, trenerów, przyjaciół i rodziny. Było cudownie.
Zamieszkaliśmy w Niemczech. Z początku nie chciałam na to przystać, ale kiedy Klemens oświadczył się swojej wybrance – ustąpiłam. Nie byłam już w Wiśle aż tak potrzebna.
Teraz miałam ,,pod bokiem” sporo skoczni.
I miałam jego.
Dostałam pracę w kadrze. Wszystko ułożyło się pięknie. Jak w bajce.
Boję się czasem, że coś może ją zniszczyć. Ale wierzę, że nasza miłość przetrwa wszystko. Jest teraz o wiele mocniejsza. Sporo przeszliśmy, ale dzięki temu wiemy, że możemy na sobie polegać.
Kocham go.
Obrałam w swoim życiu pewne cele. Były nimi marzenia. Uparcie dążyłam do ich spełnienia. Ktoś kiedyś mógłby mnie wyśmiać, jeśli powiedziałabym mu, czego pragnę. Dziś jednak, jestem pewna, że moje ambicje nie były głupie. Były moje. Były wartościowe.

Andreas
Każda sytuacja czegoś nas uczy. Nabywamy nowe doświadczenia, które są tak cenne w życiu każdego człowieka. Bóg postawił na mojej drodze Weronikę. Wybaczyła mi. Postąpiłem źle, a mimo to potrafiła mi wybaczyć. To, co zrobiła znaczy dla mnie ogromnie dużo. Wiem, że ona naprawdę mnie kocha. I wiem też, że nigdy więcej jej nie skrzywdzę. Zbyt dużo dla mnie znaczy. Już nigdy nie popełnię tego samego błędu. Obiecałem to sobie.
Ostatnie lata były najpiękniejszymi w całym moim życiu. Wszystko się ułożyło. Udało nam się. Jesteśmy razem. Jesteśmy szczęśliwi.
Kocham ją i wiem, że nic nie będzie w stanie zburzyć naszego uczucia.


Chłopak zabrał dziewczynę na długi spacer. Pokazywał okolicę, opowiadał historie ze swojego dzieciństwa związane z każdym z mijanych miejsc.
-A tutaj chciałem zabrać cię od czasu, kiedy po praz pierwszy przyjechałaś do Niemiec.
-Obiecany mosty? – zaczęła śmiać się dziewczyna – Dobrą masz pamięć.
-Dobrze widać stąd gwiazdy – powiedział i rozłożył na deskach koc.
-Sugerujesz, ze mam się tu obok ciebie położyć?
-Sugeruję – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem skoczek.
Tkwili obok siebie żelaznym uścisku.
-Pamiętasz, jak dzień po naszym poznaniu przyszedłeś do mojego pokoju? – zapytała Weronika.
-Pamiętam. Zjedliśmy razem śniadanie, a potem sprawnie mnie wygoniłaś.
-Aleś ty zabawny. – dała mu kuksańca w bok – Powiedziałam ci wtedy, że napisałam do ciebie kiedyś list.
-A ja odpowiedziałem autografem z dedykacją. Dobre. Masz go nadal?
-Głupie pytanie. Oczywiście, że mam! Ale to nie wszystko.
-Robi się ciekawie – przerwał jej po raz kolejny Andi z szerokim uśmiechem.
-Przymkniesz się wreszcie? – odpowiedziała tym samym uśmiechem.
-Milczę jak grób.
-Napisałam też o tobie opowiadanie – wyznała z lekkim zawstydzeniem malującym się na twarzy.
Andreas mocniej ją do siebie przyciągnął i pocałował.
-O czym było? Tak dokładniej?
-Pamiętam tylko końcówkę.
-Jak brzmiała?
-,,I żyli długo i szczęśliwie”.

***
Moje kochane!
Nadeszła pora, żeby się rozstać. Wszystko ma swój początek i koniec. Tak samo jak nasza historia. Nie mówię moja, bo wiem, że gdyby nie wy i wasza obecność, nie dotrwałabym do końca.
To opowiadanie bardzo dużo dla mnie znaczy. Pewnie dlatego, że jest pierwsze. Ogromnie zależało mi na tym, żeby tu kogoś ściągnąć. Żeby ktoś przeczytał to, co napisałam i dał mi znać, czy mu się podoba. Naprawdę, dawało mi to ogromną, niepisaną satysfakcję. To opowiadanie było też mała lekcją pokory i cierpliwości. Ci, którzy są tu ze mną od początku, dobrze wiedzą, co mam na myśli. Musiałam nauczyć się przyjmować krytykę. Przyjmować to, że nie zawsze miałam wenę. Że nie zawsze wychodziło mi to, co chciałam. Musiałam się zmierzyć z cała tą ,,techniką”, bo uwierzcie mi na słowo, że dla osoby totalnie zielonej w tych tematach, była to trudna misja. Ale udało mi się. Dałam radę z tym wszystkim. Nie zawsze było łatwo, ale to chyba nie o to chodzi, prawda?
Sprawdziłam siebie sama w innej odsłonie, znanej tylko wam. I powiem szczerze, że całkiem ją polubiłam. Myślę sobie teraz, że tej Mnie, która to właśnie pisze, nie trzeba oddzielać od tej Mnie, która jest na co dzień. Dlaczego? Bo zrozumiałam, że pisanie jest dla mnie czymś naprawdę ważnym. Czymś więcej. I to nie dla nieznanej nikomu dreamer, ale dla, blisko, 15- letniej Marysi, którą jestem. Prawdę mówiąc, zastanawiam się, czy mój wiek was trochę zaskoczył. Podejrzewałyście? ;)
Dzięki temu blogowi poznałam też jedna, niesamowitą i kochaną duszyczkę. Mogę śmiało powiedzieć, że blogowa rodzinka, jest naprawdę super. Bo pomimo tego, że piszę z tylko ta jedna osobą, to mam uczucie jakiejś takiej więzi z każdą z was. No dobrze, ale jaką każdą? No więc teraz wymienię te osoby, których naprawdę nigdy nie chcę zapominać i z którymi spędziłam tutaj miłe chwile, zarówno czytając ich historie jak i odpowiadając na komentarze pod moją ;)
Lilka, Anette 15, Skokomaniaczka, Kolorowa Biel, misshottie, dominika b, Marzycielka Świata, Red Criminal, Szkarłatna Orchidea, Black Angel, Heartbreaker, drumczik**, Anahi Muller, Madziusa.
Każda z was u mnie była – jedna na dłużej, inna na krócej. Jedna od początku, a druga od ostatnich rozdziałów. Każda z was poświęciła swój czas, napisała coś. Podbudowała, a może czasem też dała kopa do działania.
Po prostu ze mną byłyście i za to WAM bardzo, bardzo mocno dziękuję :*
Co do tej historii, jak domyśliła się pewna osóbka, imienniczka naszej głównej bohaterki, jest ona moim jednym, wielkim marzeniem.
Może to się wydawać głupie, ale taka jest prawda. Zawsze chciałam być Weroniką. Ona była wyidealizowaną opcja osoby, którą chciałbym być. Myślcie sobie o to co tylko chcecie. Ja po prostu chciałam wam to powiedzieć.
Na koniec, mam mała prośbę do każdej osoby, która przeczytała choć jeden rozdział – odezwij się. Moim wielki marzeniem jest zebrać pod tym postem was wszystkie, które tu zawitałyście. Chcę się przekonać, ile was tu tak naprawdę było.
To niesamowite, ale notka ma prawie długość rozdziału XD Wybaczcie mi, proszę :*
Żegnam się z wami tutaj. Tylko tutaj. Bo z blogspota nie zamierzam znikać. Co to, to nie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Mam w planach ruszyć na dobre z moim drugim, zaczętym już opowiadaniem. Już teraz, każdą z was na nie zapraszam:
Dziękuję jeszcze raz. Za wszystko. Proszę o komentarz, jeśli już tu jesteś.
Mojej wdzięczności, nie potrafię opisać słowami. Może nie miałam po dwadzieścia czy nawet więcej komentarzy pod każdym z rozdziałów, ale to, co miałam, wystarczyło mi w zupełności. To był dobry początek, a teraz pora iść dalej. Nowe wyzwania, nowe historie, nowe marzenia. Wszystko czeka. Nie bójcie się po to sięgać. Miejcie odwagę. Trzymam za was kciuki i obiecuję niebawem się znowu pojawić.
Buźka, wasza dreamer :*

wtorek, 14 lutego 2017

13. Pustka po burzy
















Każda sytuacja ma swój początek. A skoro ma początek, ma też koniec. Wszystko co jest dobre w naszym życiu – skończy się. Wszystko co złe – też nie będzie trwać wiecznie.

Człowiekowi jest się tylko trudno po tym pozbierać. Na nowo ułożyć sobie życie. Z samym sobą się dogadać. Zrozumieć i zaakceptować to, co się wydarzyło. A niekiedy nawet wybaczyć. Ale to rzadkość. Jest nam zbyt ciężko. Tylko nieliczni mają tak wielkie serce. Tylko nieliczni potrafią stawić temu czoła. I pokonać. By żyć później w zgodzie z samym sobą.

I ze świadomością, że zrobiło się wszystko. Wszystko co w naszej mocy, by pustkę po tej burzy wypełnić.

WSZYSTKO.





Minął rok. Weronika skończyła studia. Te 12 miesięcy nie były dla niej łatwe. Często nie potrafiła się uczyć. Zbyt dużo myślała. Siedziała i dusiła w sobie płacz. Próbowała zrozumieć. Było jej tak bardzo ciężko.

Wiele razy rozmawiała z Klimkiem. U niego spędziła też resztę swoich wakacji. Tych, które miały być przełomem. Które miały przynieść jej samą radość .Stało się jednak całkiem odwrotnie.

Andreas często do niej dzwonił. Pisał SMS-y, mailował. Wysłał też kilka listów. W każdym z tych prosił o rozmowę.

Weronika jednak nie potrafiła mu wybaczyć. Chciała, lecz nie potrafiła.

Dziś po raz kolejny jechała do Wisły. Tym jednak razem nie autobusem czy pociągiem, a własnym samochodem. Na stałe. Na zawsze. Chciała tam być. Chciała zobaczyć skocznię, na której wszystko się zaczęło i na której wszystko się skończyło.

Była też umówiona z Lucasem. Przyjechał specjalnie dla niej. Musiała z nim porozmawiać.



Po godzinie 14 dotarła na miejsce. Zaparkowała pod kawiarenką. Wysiadła.

Zobaczyła chłopaka siedzącego przy barze. Miał na sobie ciemne szorty i białą koszulkę. Na jej widok, uśmiechnął się.

-Miło ciebie widzieć – zamknął ją w stalowym uścisku.

-Ciebie też. Bardzo.

-Napijesz się czegoś?

-Poproszę sok. Jazda w takim upale to istny koszmar – uśmiechnęła się Wer.

-Posłuchaj, ja muszę cię przeprosić. Nie zasłużyłeś sobie na to. Posłużyłam się tobą jak narzędziem. To było cholernie egoistyczne. I cholernie głupie.

-Weronika… Nie przejmuj się tym. To już było. Nie wróci. Każdy popełnia błędy. Grunt to je zrozumieć i wyciągnąć wnioski.

-Jesteś naprawdę wspaniałym człowiekiem. Dziękuję ci za wszystko. Myślisz, że będziesz w stanie mi kiedyś wybaczyć?

-Już to zrobiłem. Tego samego dnia, kiedy to wszystko się stało. Nie przepraszaj już. Po prostu bądź tutaj. I nigdzie już nie uciekaj – uśmiechnął się i po raz kolejny ją przytulił.

-Nie zamierzam. Zostaję na stałe w Wiśle. Mam tu najlepszego przyjaciela no i przyjaciółkę.

-Czyżbym o czymś nie wiedział? – zaśmiał się Luca.

-Jesteś trochę nie w temacie – szerokim uśmiechem powitała ich Kamila.

-Jak dobrze wreszcie cię widzieć! – krzyknęła Weronika.

-Daj spokój. Widziałyśmy się całkiem niedawno. No już, chodź tu. Przytulas?

-Zawsze.

-Kochani, bardzo chciałabym z wami zostać, ale muszę się już zbierać. Klemens na mnie czeka. Jestem pewna, że dacie sobie tu beze mnie radę – zawadiacko uniosła brwi Wer i posłała im ręką buziaka.

-Widzimy się jutro! – powiedziała Kamila.

-Ma się rozumieć. A ty – wskazała na chłopaka – również czuj się zaproszony. Robimy małe ognisko powitalne. Czy coś w tym stylu.

-Będę na pewno. Do zobaczenia! – odpowiedział Lucas.



Pół godziny później, dziewczyna dojechała na miejsce. Klimek czekał na nią z otwartymi ramionami.

-Wreszcie jesteś!

-Wreszcie jestem – odpowiedziała z szelmowskim uśmieszkiem. – A wiesz, co jest najlepsze? Nigdzie się już nie wybieram.

-Bogu dzięki – pocałował przyjaciółkę w policzek.

Oboje bardzo się cieszyli, że los pozwolił im się spotkać. Byli jak papużki nierozłączki. Jak rodzeństwo. Weronika miała wreszcie starszego brata, a on, młodsza siostrzyczkę.



Następnego dnia…

Wszyscy siedli już przy ognisku. Zapadał zmrok, gwiazdy zaczynały rozświetlać niebo.

-Dziękuję wam, że jesteście tu ze mną. Nie wiem, co bym bez was zrobiła – zaczęła Weronika. – Takich przyjaciół, spotyka się raz. Dlatego uroczyście oświadczam, że nigdy nie dam wam już spokoju!

-Czyżby to była groźba? – zaśmiała się Kamila.

-A jak myślisz?

-Myślę, że to może być prawda – dokończył ktoś, kto stał tuż za dziewczyną.

Dobrze znała ten głos. Wiedziała do kogo należy.

-Możemy pogadać? – zapytał blondyn. W ręku trzymał bukiet czerwonych róż.

-No idź! Spróbuj! – zachęcał ją  Klemens przyciszonym głosem, który tylko ona mogła usłyszeć.

-Spróbuję – szepnęła mu w odpowiedzi.

Oddaliła się z Wellingerem od towarzystwa. Usiedli na trawie. Patrzyli w niebo.

-To dla ciebie – uśmiechnął się uroczo i podał jej bukiet.

-Dziękuję. Są piękne.

-Tak jak ty… - rozmarzył się skoczek.

Rumieniec oblał twarz Weroniki. Dawno nie słyszała już komplementu z jego ust.

-Minęło tak dużo czasu… - zaczęła.

-Muszę ci to wyjaśnić. Ja nie chciałem..

-Wiem – przerwała mu dziewczyna. – Tego samego dnia, Kamila mi wszystko wyjaśniła.

-Czyli ty, ty… wiedziałaś?

-Wiedziałam Andi.

-Z Kaśką to już skończony rozdział. Wyjechała do Kanady i mam nadzieję, że nigdy nie wróci.

-To dobra wiadomość.

-Myślisz, że będziesz w stanie… no wiesz… wybaczyć mi? – plątał się w słowach chłopak.

-Minęło tak dużo czasu… Ja sporo myślałam i… Andi skrzywdziłeś mnie bardzo. To… to wszystko jest dla mnie piekielnie trudne… ale… ale… kocham cię i nie potrafię przestać.

-Boże, Weronika… Dziękuję. Ja też ciebie kocham i nie wyobrażam sobie mojego życia…

-Skończ już, nie teraz na to pora – przerwała mu z zawadiackim uśmieszkiem dziewczyna.

-Ale jak to? – zdziwił się.

Zamknęła go w swoich ramionach i mocno przytuliła. Pocałowała. Po raz pierwszy od roku. Namiętnie.

-Tak to Blondasku, właśnie tak – szepnęła mu do ucha.



***

Hej kochani! :)
Spóźniona, ale jestem.

Nauka znowu mnie troszkę ogranicza. A tak poza tym, trochę chciałam odwlec w czasie zakończenie tego opowiadania. Może to dziwnie zabrzmi, ale mam z nim jakąś taką więź. Ciężko będzie mi się z nim i Wami rozstać ;)

Dlatego też, z góry przepraszam, jeżeli epilog pojawi się również z poślizgiem.



Tą część, chciałabym zadedykować dwóm, bardzo ważnym dla mnie osobom – Marcie i Weronice. Dziękuję, że byłyście i jesteście, kiedy Was potrzebuję. Za to, że mnie motywujecie i pomagacie zrozumieć wiele rzeczy. Bez Was, to opowiadanie nie doszłoby do tego momentu.

Po prostu dziękuję. Za wszystko <3



Rozdział pozostawiam Waszej ocenie ;) Piszcie, co sądzicie o naszych cukierkowych cukiereczkach :P

Buźka i do ostatniego :*

poniedziałek, 30 stycznia 2017

12. To jeszcze nie wszystko




I kiedy wydaje nam się, że już nic gorszego nie może się zdarzyć, jednak się dzieje. Ostateczna sprawa, która wyjaśnia wszystko. Każdą wątpliwość. I choć znamy już prawdę, nadal nie potrafimy się podnieść. Nie potrafimy wybaczyć. Jeszcze nie teraz. Rana jest jeszcze świeża. Wciąż krwawi. Nikt jej nie opatrzył.
Czeka. Wciąż czeka na te słowa.


Dziewczyna była umówiona na dziś z Klemensem. Nie chciała go zawieść.
-Nie mogę przyjść do waszego domku przy skoczni. Czekam u ciebie. Mam nadal klucze. Poradzę sobie. Nie musisz się spieszyć – wystukała w telefonie i wysłała.
Weszła do chatki Murańki. Poczuła jakiś wewnętrzny spokój, że to wszystko się ułoży. Nie wiedziała jak. Nie rozumiała. Ale ufała. Ufała Bogu, że ma na nią jakiś plan.
-Nic nie dzieje się bez przyczyny – pomyślała.
Przypomniała sobie właśnie o liście. O wiadomości w bladoróżowej kopercie, którą schowała do szafki w swoim byłym pokoju kilka lat temu.
Wyjęła z szuflady wszystkie ubrania, jakie zostawiła u skoczka na czas bliżej nieokreślony. Pod nimi znalazła to, czego szukała. Nie chciała jeszcze raz czytać tych słów. Nie miała siły. Doskonale pamiętała także, co było tam napisane. Spojrzała tylko na numer, który był zapisany na odwrocie kartki. Wystukała go w komórce. Chciała zadzwonić. Jednak jakaś część siebie ją powstrzymała. Wybrała ikonkę wiadomości.
-Wygrałaś. Oboje jesteście siebie warci. Życzę szczęścia – wysłała.
Sama nie wiedziała, po co to zrobiła.
-Pokazałam tylko tej tępej lasce, jak bardzo mnie skrzywdziła. Chociaż w sumie, wszystko mi jedno.
Wydawało się jej, że wiadomość wysłała do Kaśki. W końcu list został podpisany literką ,,K”. Kto inny mógłby się pod tym kryć?
Telefon nagle się rozdzwonił. Ten sam numer, na który dziewczyna właśnie wysłała SMS-a.
Postanowiła jednak odebrać.
-Że też masz czelność jeszcze do mnie dzwonić! – krzyknęła na ,,powitanie”.
-Nie wiem o czym mówisz – w słuchawce odezwał się delikatny kobiecy głos. Weronika skądś go znała. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa.
-Skoro dzwonisz, musisz być gotowa. Przyjadę do ciebie. Jesteś w domu Klimka?
-Tak – tylko tyle była w stanie z siebie wydusić.
-Trochę mi tu jeszcze zejdzie. Mamy pogadankę z trenerem. Wytrzymaj. Przyjadę jak najszybciej się da – odczytała na ekranie komórki.
-Nie martw się o mnie. Naprawdę dam sobie radę. Spokojnie zrób co musisz. Nigdzie nie uciekam – odpisała pośpiesznie.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
Otworzyła.
Zobaczyła drobną dziewczynę. Była ubrana w jeansy, zieloną koszulkę, żółty sweterek i parę białych adidasów.
-Pamiętasz mnie? – zaczęła.
-Proszę, wejdź do środka. Nie będziemy rozmawiać w progu.
-Dziękuję.
Usadowiły się na kanapie na przeciwko kominka.
-Herbaty? Kawy?
-Nie, dziękuję. Porozmawiajmy. Proszę.
-Słucham więc – Weronika coraz bardziej się denerwowała. Bała się tego, co może usłyszeć.
-Zadałam pytanie, czy mnie pamiętasz.
-Pamiętam twój głos, ale nie wiem skąd. Znamy się?
-Rozmawiałyśmy kiedyś przez telefon. To było wtedy, kiedy miałaś pracować w lodziarni  u mojej mamy.
-Kamila?
-Dokładnie tak – uśmiechnęła się uroczo dziewczyna.
-Ale chyba nie o tym chcesz rozmawiać?
-Masz rację, nie o tym. Może przejdźmy do sedna. To, co teraz powiem może być dla ciebie trudne. Przepraszam, ale musisz o tym wiedzieć.
-Błagam, darujmy sobie te wstępy. Nie mam na to ani siły, ani czasu.
-Głupi zbieg okoliczności. A może jednak nie. Sama nie wiem. Kaśka zawsze wszystko planowała. Byłam jej przyjaciółką. Kiedyś.
Usta Wer zacisnęły się w wąską linię.
-Spokojnie. Nie mam złych zamiarów – uśmiechnęła się Kamila blado. – Jestem tu, bo czuję jakiś obowiązek. Poznałam Kasię jakiś czas temu. Lubiłam ją, ale kiedy dowiedziałam się jakie ma plany, zerwałam znajomość. Weronika, musisz wiedzieć, że ona szantażowała Andreasa. On ci o tym nie powiedział. Nie był z tobą szczery. Ale nie mógł być. Ona mu zabroniła. Wiedziała, co robi.
-Ale jak to? Czym? – oczy Weroniki zamieniły się teraz w okrągłe spodki wypełnione łzami.
-Nigdy nie widziałaś się z jego ojcem, prawda?
-Faktycznie, ale co to ma do rzeczy?
-Możliwe, że nie powinnam tego mówić, że to zbyt prywatne. Najlepiej byłoby gdyby Andi był tu za mnie…
-Ale go nie ma. Powiesz wreszcie o co w tym wszystkim chodzi? – przerwała jej wyraźnie już zdenerwowana Wer.
-Tata Wellingera zostawił ich rodzinę. To była dość trudna i zawiła sytuacja. Jestem pewna, że on ci to kiedyś dokładniej wyjaśni. Z resztą, ja sama nie znam szczegółów. Wiem tylko tyle, że rodzina Andreasa trzymała to w pewnego rodzaju tajemnicy. Media o tym nie wiedziały. Tylko najbliżsi.
-Kaśka to wywęszyła?
-Dokładnie tak. Wypytała gdzie trzeba i złożyła tą całą historię do kupy. Trafnie. Jak zwykle z resztą. Postawiła Welliemu proste warunki: on jest z nią, a prawda nie wychodzi na jaw. Wiesz, jak bardzo ważna jest dla niego rodzina. Prosty mechanizm. Kiedy poznał ciebie chciał to skończyć, nawet kosztem własnej prywatności i spokoju.
-Ale przecież mówił, że ona ma zakaz zbliżania do niego. Że była rozprawa – powiedziała zdezorientowana Wer.
-Bo była. Całkiem niedawno. Wtedy kiedy ciebie poznał. Postanowił to definitywnie zakończyć. Ona niestety nadal nie dała mu spokoju. Nie dała też jednak tematu mediom. Jeszcze nie. Cały czas się łudzi.
-Czyli co, koniec końców ta sytuacja ciągnie się do dziś?
-Niestety.
-Dziękuje, że mi to powiedziałaś. – Weronika przytuliła dziewczynę.
-To by wyjaśniało, dlaczego pani Claudia i Julka aż tak mnie nie znoszą – pomyślała jeszcze.
-Pójdę już. Nie powinnam tu być. Gdyby Kaśka się dowiedziała…
-Dziękuję – wyszeptała Weronika.
Dziewczyna wyszła. A Wer została sama ze sobą. Sama ze swoimi myślami. Choć wiedziała już wszystko, nie potrafiła wybaczyć. Jeszcze nie teraz.

Godzinę później…
Klimek wrócił już do domu. Weronika leżała w łóżku. Nie potrafiła wydusić z siebie słowa.
-Wiem o wszystkim. Kamila zatrzymała mnie przed domem. Może warto o was jeszcze powalczyć?
-To mimo wszystko była zdrada. Nie ma już nas, Klemens. Jestem ja, jest on. Każdy w swoim świecie.
Telefon dziewczyny zadzwonił. Nie odebrała. Chwilę później przyszła wiadomość od chłopaka:
-Przepraszam – brzmiała jej zawartość.
-Czekałam na te słowa – pomyślała dziewczyna…

*** 
Hej kochane! :) 
Jeśli się nie mylę, jestem nawet przed terminem :P Postanowiła zrobić wam maleńką niespodziankę, a okazja, cóż, bardzo prosta - Andiś wczoraj wygrał!
Do teraz jestem w ciężkim szoku, ale naprawdę, zasłużył na to.  Mam ogromną nadzieję, że to nie był tylko jednorazowy ,,wyskok" i że forma będzie mu towarzyszyć do MŚ :)
Jedyne co mnie zbulwersowało - brak transmisji dekoracji w TVP... O dziwo, nawet na Youtube nic nie mogłam znaleźć. Napisałam gdzie mogłam, a jedyne co uzyskałam to filmik, na którym jest króciutkie, kilkusekundowe migniecie z podium :( Eh... 
Co do naszej historii...
Z przykrością (a może i nie), zbliżamy się do końcówki ;) Jeszcze tylko jeden rozdział i epilog. Nie będę się jeszcze żegnać, przyjdzie na to lepszy czas. Więc kończę już moje wywody i zostawiam waszej ocenie moje wypociny ;)
Mam nadzieję, że się rozdział się podoba.
Dajcie znać, co sądzicie no i obowiązkowo - jak podobał się wczorajszy konkurs? :)
Buźka i do następnego :*

wtorek, 24 stycznia 2017

11. Koniec pewnych rozdziałów

















Po długim czasie oczekiwania, ale nie tego pozytywnego, lecz negatywnego, nadchodzi pewien moment. Ukazuje on prawdę, ale jednocześnie sprawia nam wielki ból. Ktoś nas krzywdzi. Ktoś, na kim bardzo nam zależało. I zależy. Nadal. Tego momentu nie da się uniknąć. Można go jedynie odwlec w czasie. Ale ta zwłoka wcale nie polepsza sytuacji. Przywiązujemy się do kogoś jeszcze bardziej. A potem jeszcze bardziej boli. Czujemy się, jakbyśmy zostali uderzeni prosto w twarz. Nie wiemy co ze sobą zrobić. Nie rozumiemy już nic. Nie wiemy nic. W naszej głowie zaczyna panować straszny chaos.
Zdaje nam się, że życie nas oszukało. Perfidnie i bez żadnych skrupułów.
Zmieniamy się błyskawicznie.
Nasza wędrówka po Ziemi traci sens…


Dziś miały odbyć się pierwsze wspólne zawody Andreasa i Weroniki. Pierwsze, ale czy nie ostatnie?
Dziewczyna czuła w sobie dziwny niepokój. Jakąś niechęć do dzisiejszego dnia. Chłopak za to, był nader szczęśliwy.
Z samego rana wyruszyli z domu państwa Wellinger w wyznaczone wcześniej przez trenera miejsce. Tam czekał już na nich niewielki bus.
-Witam szanownych państwa! – zawołał wesoło Werner.
-Dzień dobry trenerze – odpowiedział Andi.
-Zwarci i gotowi na wygraną w konkursie?
-Ma się rozumieć. Ale z tego co widzę, tylko ja jestem gotowy, bo reszty jeszcze nie ma – zauważył skoczek.
-Chłopcy mieli jakieś problemy z dojazdem, ale spokojnie, kryzys zażegnany. Będą za 5 minut.
-Lucas też jedzie? – zapytała Weronika.
-Oczywiście. Przecież nie zostawiłby ciebie samej – zaśmiał się trener.
Kilka minut później, wszyscy siedzieli już na swoich miejscach w samochodzie. Mieli czas na relaks, odpoczynek, sen. Weronika w tym czasie postanowiła odezwać się do Klimka. Wybrała drogę SMS-ową, żeby nie przeszkadzać skoczkom w kontemplowaniu ciszy.
-Co u Ciebie? – wystukała na klawiaturze, bez dłuższego namysłu. Wysłała.
-Cóż to za zaszczyt mnie spotkał? Dawno się nie odzywałaś. My jesteśmy już kilka godzin w drodze. Trochę odpoczywałem, a teraz.. Hm.. teraz gramy w jakąś idiotyczną grę. – odpisał.
-Klemens, przepraszam. Wiem, że to mało przyjemna okazja i wypadałoby osobiście, ale ponowię, kiedy się spotkamy.
Ostatnio trochę się u mnie dzieje. Sama już nie wiem, co mam myśleć. Chyba potrzebuję się wygadać. Porządnie. Będziesz mieć dla mnie chwilę po konkursie?
-Chyba dzieje się coś poważniejszego… Nie wiem, czy nie powinienem zacząć się martwić.
Dla Ciebie kochana, czas znajdę zawsze. Po konkursie, w naszym domku. Może być?
-Jasne. Będę punktualnie. Dziękuję. – zakończyła rozmowę Weronika.
Wszyscy wkoło spali, więc dziewczyna postanowiła pójść ich śladem.
Kilka godzin później, byli na miejscu. Szwajcaria przywitała ich widokiem pięknych, zielonych łąk. Prawie jak na wiosnę. Powietrze było gorące, ale wilgotne.
Zatrzymali się w pobliskim hotelu. Każdy miał swój własny pokój. Pięknym krajobrazom nie było końca.
Około godziny 18 rozpoczął się konkurs.
Weronika zajęła miejsce w strefie VIP-ów i uważnie przyglądała się skoczkom. Analizowała każdą ich próbę, zbierając tym samym materiał do pytań.
W pewnym momencie, poczuła czyjąś dłoń, tuż za sobą.
-Daniel! Jak miło wreszcie widzieć kogoś znajomego! – przywitała się z uśmiechem dziewczyna.
-Jakże miło widzieć ciebie Weroniko! – odwzajemnił euforię skoczek.
-Co u ciebie słychać? Dawno się nie widzieliśmy.
-Co prawda to prawda. Sporo czasu minęło. U mnie nic ciekawego, ani nowego. Praca, skoki, dom i tak każdego dnia. A jak u ciebie?
-Jak widzisz, zostałam oficjalnie częścią niemieckiej drużyny. Dzisiaj debiutuje. Jak dobrze pójdzie, to może nawet z tobą przeprowadzę wywiad – zaśmiała się dziewczyna.
-Będzie mi niezmiernie miło. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale muszę już iść. Rozgrzewka sama się nie zrobi, a niedługo kolejna próba.
-Trzymam kciuki – uśmiechnęła się na odchodne dziewczyna.
-Dziękuję! – odkrzyknął z oddali Daniel.
-Znajomy? – zapytał nadchodzący Lucas.
-Znajomy znajomego. A tak serio, to kumpel Andiego.
-I wszystko jasne. Jak ci się podoba?
-Andreas?
-Tak, on – zaczął śmiać się dziennikarz. – Pytałem o atmosferę, zawody.
-Chwilami mój mózg, robi co chce. Jest super. Naprawdę. To całkiem co innego przeżyć taką imprezę od środka. Jest niesamowicie.
-To prawda. Skoki od wewnątrz są jeszcze fajniejsze.
-Zdaje się, że Andreas właśnie skoczył.
-No to masz misję. Daję ci kamerzystę i idziesz na żywioł. Pierwszy wywiad przed tobą.
-Ale jak to? Tak po prostu?
-Tak po prostu. Śmigaj. Powodzenia!
Weronika z uśmiechem na twarzy ruszyła w stronę Andiego. Czuła na sobie te wszystkie zazdrosne spojrzenia ze strony fanek.
-A niech zazdroszczą – pomyślała – w końcu mają czego.
Skoczek odwzajemnił entuzjazm dziewczyny, a ona przeprowadziła z nim krótką rozmowę. Pierwszą taką w swoim życiu. Była ona dla niej bardzo ważnym elementem. Zarówno początkiem jak i końcem. Nowe wyzwania. Nowy rozdział.
-Oby tylko ten lepszy – kontemplowała.
Podszedł do niej Lucas:
-Strasznie zimno się tu zrobiło. – potarł dłońmi o rękawy swojej bluzy.
-To prawda. Obawiam się, że ten wiatr zwiastuje tylko jedno – burzę. Ale póki zawody trwają, cieszmy się nimi! – zakończyła optymistycznie.
Wiatr wiał coraz mocniej. Organizatorzy byli zmuszeni do zakończenia konkursu po pierwszej serii. Zostało jeszcze 4 zawodników. Na belce zasiadł właśnie Kamil. Wybił się z progu. Leciał. Wylądował.
-Piękny telemark – zwróciła się do Luki.
-To prawda. Wasz Stoch jest niezłym stylowcem.
-Idę przeprowadzić teraz z nim wywiad. Mogłabyś w tym czasie skoczyć do tego małego budynku – tu wskazał palcem – i kupić mi coś do picia?
-Jasne. Nie ma problemu. Sama z chęcią też się czymś rozgrzeję. Nic nie robi tak dobrze jak herbata. – uśmiechnęła się Wer.
-Dla mnie też weźmiesz? – zapytał z szelmowskim uśmieszkiem Wellinger, który właśnie podszedł.
-Skoro tak ładnie prosisz.
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i skierowała w wyznaczonym kierunku.
-Ale ze mnie gapa! – pacnęła się ręką w głowę – Nie zapytałam, co Blondas chce do picia.
Nie była jeszcze na tyle daleko, żeby go nie dostrzec i nie zawołać.
To co zobaczyła, zmroziło jej krew w żyłach. Stała jak słup soli. Nie mogła się ruszyć. Andi też stał. W objęciach dziewczyny. INNEJ dziewczyny. Całowali się. Była blondynką.
-Chyba źle widzę – zaczęła przecierać oczy ze zdziwienia. Miejsce chronicznego smutku i zakłopotania zaczęła zajmować złość.
-Weronika, cokolwiek chcesz teraz zrobić… – zaczął Lucas, ale nie pozwoliła mu dokończyć.
-Zamknij się już. Spokojnie, nie zrobię mu krzywdy. Idę po wodę. Dla ochłody – powiedziała przez zęby.
Miała udać się do tej samej budki, ale oprzytomniała, że tuż obok niej stoi plecak skoczka. A w nim nieruszona butelka Cisowianki. Spokojnie podeszła. Wyjęła ją i odkręciła.
-Gazowana. Pysznie – uśmiechnęła się z przekąsem.
-Pieprz się Wellinger. Pieprz się – powiedział równocześnie wylewając zawartość pojemnika na Andreasa.
Para automatycznie od siebie odskoczyła. Cała sytuacja trwała nie dłużej niż 3 minuty.
Wszyscy, włącznie z chłopakiem i Kaśką patrzyli na Wer.
-Luca, podobam ci się chociaż trochę? – zapytała dziennikarza, czym wprawiła go w osłupienie.
-Nie wiem do czego zmierzasz, ale masz chłopaka więc ja nie… - nie mógł dokończyć. Dziewczyna bowiem w tym momencie go pocałowała. Na oczach wszystkich - kibiców, Welliego, Lipskiej.
-Przepraszam – szepnęła po chwili do jego ucha miękkim głosem i pospiesznie wybiegła z terenu skoczni.
Nigdy już tam nie wróciła. Nie tego dnia…

*** 
Na początek chciałabym zaznaczyć, że zdjęcie, które umieściłam przy tym rozdziale, nie nawiązuje do jego treści. Po prostu bardzo mi się spodobało, no i jest z Polski ;)
A teraz po koleii :)
Hej wszystkim!
Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę, że wreszcie wracam! :D Kurczę, naprawdę jestem bardzo szczęśliwa.
Historię mam już  napisaną do końca, więc nigdzie nie będę znikać ;)
Bardzo chciałabym z tego miejsca podziękować pewnej osobie, bez której wogóle nie zabrałabym się do ponownego pisania. Ona o tym wie. I mam nadzieję, że to czyta. Kochana - jesteś wielka. Dziękuję <3
Tyle się teraz dzieje w skokach, że nawet nie wiem, o czym mogłabym napisać :)
Jestem taka dumna z Kamila o raz reszty naszych chłopaków. Naprawdę, to, co teraz wyczyniają zasługuje na oklaski. No i oczywiście Daniel i Andi - oni też nie przestają dawać mi powodów do radości :)
Ostatnie konkursy w Polsce były po prostu super.  Mam wielką nadzieję, że już niebawem i ja będę mogła tam pojechać, żeby kibicować naszym ;)

Nie wiedziałam do kogo wysłać powiadomienia, bo ostatnio wszystko tu ucichło strasznie. Dlatego powiadomiłam wszystkie osoby, które kiedyś tu zaglądały.

Dajcie znać co sądzicie o powyższym ;) 

Dziękuję, jeśli to przeczytałaś/eś :) 
Wielka buźka i do następnego :* 

P.S.
Co tam u was słychać? Jakieś nowe autografy? A może byliście na zawodach? Dawajcie znać w komentarzach ;)
Zaległości u was postaram się nadrobić jak najszybciej :)

sobota, 22 października 2016

,,Zawieszenie broni"

Witajcie kochane! 
Obiecałam pojawić się punktualnie, tak więc jestem. 
Tym razem jednak nie z rozdziałem, a z informacja.
Postanowiłam na jakiś czas zawiesić moją działalność blogową. 
Brakuje mi czasu żeby pisać, a jeśli chodzi o to opowiadanie, to też weny i motywacji. 
Coś uciekło, znikło...
Nie wiem dlaczego i nie wiem jak, ale stało się. 
Potrzebuję trochę czasu żeby się zebrać, napisać i dokończyć tą historię. A zrobię to na pewno. Kwestia tylko kiedy...
Co do drugiego bloga, z Danielem i Dominiką - również go czasowo zastopuje. W tym przypadku nie chodzi o brak weny, ale raczej o to, że chciałbym tą historię w całości napisać i dopiero potem wrócić - aby uniknąć sytuacji takiej, w jakiej znalazłam się teraz.
Napiszę póki jest wena, a potem będę już pojawiać się regularnie.

W tym blogu pozostało mi do napisania zaledwie dwa/trzy rozdziały i epilog, więc zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby szybko wrócić. 
Pewnie niewiele osób zauważy nawet moją nieobecność, bo aktywność diametralnie się zmniejszyła, ale to poniekąd z korzyścią dla was.

Co do waszej twórczości, będę jak najbardziej aktywna. Nie chcę robić sobie zaległości. 
Dziękuję za przeczytanie.
Pozdrawiam was gorąco i życzę mnóstwo weny.
Powodzenia i do zobaczenia niebawem.
Wasza dreamer :*