środa, 21 września 2016

10. Złe wyobrażenia
























Jedni ludzie mają w życiu łatwiej, inni trudniej. Nie jest to żadną nowością. Ci pierwsi nie muszą się o nic starać, wszystko mają podane jak na dłoni. Natomiast ci drudzy żeby coś osiągnąć, muszą walczyć. Czasem udaje im się dostać od życia niebywałą szansę i jeśli tylko są w stanie dobrze ją wykorzystać, wszystko zaczyna się układać po ich myśli. Żyją jak w śnie na jawie. Przez różowe okulary nie zauważają nic. Aż wreszcie następuje moment, kiedy szybki w tych okularach powoli pękają. Zaczynają dostrzegać to, czego nie widzieli wcześniej. Zdarzenia składają im się w całość. I już mają w głowie gotowy obraz danej sytuacji. Niekoniecznie dobry, ale ich. Tylko to się liczy.

Kiedy przejrzymy na oczy, może być już za późno.

Lepiej szybciej obudzić się ze snu…





W drzwiach powitała ich (a w zasadzie tylko jego) mama Andreasa – Claudia. Zachowywała się tak, jakby Weronika była powietrzem. Rzuciła w jej stronę tylko mimowolne ,,Dzień dobry”. Po raz pierwszy od momentu poznania blondyna, dziewczyna poczuła się wykluczona z jego otoczenia, towarzystwa.
Jedyną nadzieją pozostała dla niej siostra skoczka – Julia.
-Cześć – powiedziała Weronika. Wymieniły się spojrzeniami.
-Witam – popatrzyła na nią oschle Julka.
-O co im do cholery chodzi? Coś zrobiłam nie tak? – myślała Wer.
-Siadajcie do stołu. Obiad stygnie – poganiała ich mama chłopaka.
-Bardzo miło mi panią poznać – starała zachować pozory Weronika. Czuła, że się nie dogadają, ale myśl, że mają mieszkać pod jednym dachem przez najbliższe dwa miesiące sprawiła, że postanowiła jeszcze raz spróbować.
-Tak… Mi ciebie również – powiedziała z irytacją w głosie Claudia.
Siedli do stołu.
Posiłek zjedli w całkowitym milczeniu. Panującą ciszę przerwało pytanie mamy skoczka :
-Więc na jak długo przyjechałaś do Niemiec?
-Myślę, że zostanę tutaj jakieś dwa miesiące.
-Oh, niesamowite… To całkiem spory kawałek czasu. Gdzie zamieszkasz? Będziesz pracować?
-To… znaczy… - zaczęła plątać się Weronika. Rumieniec oblał jej policzki. Poczuła wstyd. Jak to możliwe? Andreas nic jej nie powiedział?
-Mamo, przecież ci mówiłem. Weronika zostanie u nas. A pracę załatwiłem jej w kadrze. Nie będzie się nudzić – starał się załagodzić sytuację Andi.
-Nie przypominam sobie, żebyś mówił COKOLWIEK, o JAKIMKOLWIEK gościu.
Andreas już miał odpowiedzieć, ale na jego szczęście zadzwonił telefon.
-Przepraszam was. Muszę odebrać, trener – uśmiechnął się i oddalił się od stołu.
Jednak nie na tyle daleko, by Wer nie mogła rozpoznać tonu jego głosu. Mówił miękko i delikatnie. Weronika nie dopuściła jednak do siebie myśli, że coś może być nie tak. W końcu to ona była jego księżniczką. Nie kto inny.
-Nie mam się czym martwić – myślała. –Skoro powiedział, że to trener, musi tak być. Po co miałby mnie okłamywać? To bez sensu.
Rozmyślania przerwał jej głos skoczka.
-Kochanie, skoro już zjedliśmy, chodźmy na górę. Julka pomoże mamie umyć naczynia, a ty na pewno jesteś zmęczona po podróży.
-Tak. Masz rację. Muszę się przespać – odpowiedziała sennie Weronika. W rzeczywistości jednak w ogóle nie miała zamiaru spać, ale w obecnej chwili zrobiłaby wszystko, żeby tylko wyjść z kuchni.
Szerokimi schodami weszli na piętro. Andi wskazał jej płynnym gestem ręki, które drzwi ma otworzyć. Nacisnęła klamkę. Jej oczom ukazała się zwyczajna sypialnia. Nic specjalnego. Łóżko, biurko, szafa. Podstawowe wyposażenie.
-Witam cię w moim królestwie. Jeśli nie masz nic przeciwko, będziemy mieszkać razem.
-Nie, oczywiście, że nie.
-Więc, czuj się jak u siebie. Lecę wziąć prysznic – opróżnił kieszenie swoich spodni i ruszył w kierunku łazienki.
-Z tobą wszędzie będę czuła się jak w domu – odpowiedziała Wer, a skoczek zniknął za ścianą.
Gdyby mogła, uciekłaby stamtąd. Czuła się potwornie. Jak w jaskini smoka – jeden fałszywy ruch i możesz zginąć.
Usłyszała kroki na korytarzu.
-Mogę? – zapytała siostra Andiego, jednocześnie pukając.
-Jasne.
-Zastanawiam się, czy zawsze masz takie przestraszone oczy? Czy może to obecność naszej rodzinki w komplecie tak na ciebie działa? – do pomieszczenia weszła blondynka, jednak nie była to Julia. –Miło mi cię wreszcie poznać. Jestem Tanja – uśmiechnęła się miło.
-Mi również miło.
-Więc? Czekam na odpowiedź – zaśmiała się.
Weronika dostrzegła w tym tonie niebywałe podobieństwo do Andreasa.
-Trochę inaczej sobie to wszystko wyobrażałam, ale nie chcę narzekać. Twoja mama i siostra wydają się być… miłe.
-Nie ładnie tak kłamać. Nie ładnie… Ze mną możesz być szczera. Wiem jakie one są. Reagują bardzo schematycznie na każdą nową dziewczynę Andisia.
-Pewnie dlatego tak długo zwlekał z zaproszeniem mnie do siebie.
-Nie pewnie tylko na pewno. Uwierz mi na słowo, że prawie nigdy tego nie robi. Musi mu na tobie bardzo zależeć, skoro dobrowolnie cię tu przywiózł – uśmiechnęła się Tanja.
-Chciałabym ci wierzyć – uśmiechnęła się szczero Wer.
-O czym to tak plotkujecie? Hm? – zapytał skoczek wychodząc z łazienki.
-Jak to o czym? O pięknych i wysportowanych chłopakach, jakimi otacza się twoja dziewczyna – docięła mu siostra.
-Dokładnie  – potwierdziła z uśmiechem Weronika. –A ty już się wypluskałeś? Nie za szybko?
-Zapomniałem wziąć ręcznik – blondyn wyjął go z szafki i ponownie powędrował do łazienki.
-Miło mi się z tobą gada, ale uwierz, że dopiero wróciłam z uczelni. Umieram z głodu. Pędzę na obiad. Jakbyś chciała, możesz do mnie wpadać – drzwi obok, po prawej – uśmiechnęła się Tanja.
-Na pewno skorzystam. Dziękuję – odpowiedziała Weronika.
-Nie masz za co. Do zobaczenia – pomachała dziewczynie i wyszła.
Wer mogła na nowo zacząć myśleć. Zrezygnowała jednak z tej wizji i udała się na ,,wycieczkę” po pokoju skoczka. Oglądała rodzinne fotografie, medale, puchary… Było ich całkiem sporo. Na każdym zdjęciu znajdowała blondyna. Patrzyła na jego dziecięcą, później młodzieńczą i wreszcie teraźniejszą twarz. Doszła do wniosku, że tak naprawdę, mało się zmienił. Od zawsze miał ten błysk w oczach. Tak jej się wydawało…
W pewnym momencie rozdzwonił się telefon Andiego. Dziewczynie przeszło przez myśl żeby odebrać, ale w porę uznała, że to zły pomysł. Ograniczyła się jedynie do przeczytania kto dzwoni.
Spojrzała.
Po raz kolejny od czasu przyjazdu do domu skoczka ogarnął ją strach, niepewność. Nie rozumiała tego, co się dzieje. Starała się odsunąć wszystkie złe myśli. Daremnie. Poczuła, jakby w jej serce wbijało się kilkaset malutkich sztylecików.
-To nie może być prawda! – krzyczała w duchu. Serce chciało wierzyć, rozum jednak podpowiadał coś zupełnie innego.
Powoli miejsce strachu zaczęła zajmować złość.
-Czy on myśli, że jestem aż tak naiwna? Przekonamy się. Jeśli to prawda… Wolę nie myśleć– zakończyła swoje rozważania i odłożyła komórkę na miejsce. Starała się opanować. Nie było jednak łatwo. Zbyt zależało jej na skoczku…
*** 
Jestem! :)
Moje opóźnienie jest spowodowane głównie tym, że byłam w trakcie tworzenia nowego bloga, na którego z tego miejsca chciałabym was serdecznie zaprosić :)
Coś nowego, świeżego i całkiem innego od tej historii :)
https://to-tylko-rok.blogspot.com/

Odwołam się jeszcze krótko do ostatniej notki. 
Przede wszystkim dziękuje wam za komentarze. Może nie było ich dużo, ale były przemyślane i pomogłyście mi nimi bardzo. 
Naprowadziły mnie one na lepszą drogę. 
Zdystansował się do tamtego i przyjęłam rady do serca.
Z tego miejsca chciałbym też przeprosić moich czytelników, jeśli jakimiś słowami ich uraziłam.
Dziękuje wam za to, że jesteście, wspieracie mnie i pomagacie. To bezcenne :)

Rok szkolny zaczął się już na dobre, dlatego podjęłam decyzję, że rozdziały będę dodawać co 2 tygodnie. 
Nie mam teraz ani czasu, a i weny mniej. 
Będę robiła co w mojej możliwości, żeby być u was na bieżąco.
Ściskam, pozdrawiam i dziękuje :))
Buźka i do następnego :*

poniedziałek, 12 września 2016

9. Znowu razem
















Kontakt między dwiema, bliskimi sobie osobami, jest rzeczą niezwykle pożądaną. Jednak jest go niezwykle ciężko utrzymać na odległość. Kiedy nie można spojrzeć sobie w oczy inaczej niż za pośrednictwem ekranu komputera. Kiedy nie można doznać bliskości drugiej osoby. Jest wtedy ciężko. Nawet bardzo. Jednak nasze starania, po jakimś czasie zostają zawsze wynagrodzone. Zawsze zostają docenione. Jeśli wytrwamy, oznacza to, że mamy silną relacje. Że kierujemy się prawdziwym uczuciem, którego nikt i nic nie jest w stanie zburzyć. Takie uczucie przetrwa wszystko. Każdą burzę i każdy deszcz. A potem zawsze wychodzi słońce. Czasem dające mało światła, a czasem oślepiające nas swoją łuną.

Niestety nic nie trwa wiecznie…



Dwa lata później…

Weronika utrzymywała bardzo dobry kontakt z Klimkiem. Pisali do siebie, rozmawiali. Radzili sobie w trudnych sytuacjach. Połączyła ich mocna więź, jaką jest przyjaźń.

Z Andreasem rozmawiała jeszcze częściej. Czasem uczyli się razem do egzaminów. Czasem tylko na siebie patrzyli. Jednak żaden widok nie jest w stanie zastąpić bliskości drugiej osoby.

Wreszcie nadeszło upragnione spotkanie. Ostatni raz, Weronika i Andi widzieli się rok temu, podczas zawodów w Wiśle. Takie spotkania stały się ich tradycją. Nie mieli jednak poza tym czasu, aby się zobaczyć. Podczas tych wakacji, miało się to zmienić.

Tuż po ostatnich egzaminach, Wer wsiadła w samolot do Niemiec. Chłopak bardzo na to nalegał. Z początku się bała. Potem jednak postawiła na pełne zaufanie do skoczka i tak jak prosił, poleciała.

Podróż była stosunkowo krótka. Na lotnisku kłębiły się tłumy ludzi. Dziewczynie ciężko było znaleźć w nich Andreasa. Przypomniała sobie sytuację sprzed kilku lat, kiedy miało nastąpić jej ostatnie spotkanie z Andim. Spóźnił się, zabłądził, czego skutkiem było króciutkie pożegnanie… Teraz jednak jej to nie groziło.

-Chyba najprościej będzie do niego zadzwonić – pomyślała.

-Halo? Andreas? Jestem na lotnisku, słabo cię słyszę. B Ę D Ę   C Z E K A Ć  P R Z Y  W Y J Ś C I U! –krzyczała do słuchawki Weronika, czym zwróciła na siebie nie małą uwagę grupy podróżujących. –It’s ok. I’m fine – uśmiechnęła się i pobiegła w stronę drzwi.

Skoczek był ubrany w jeansy, jasnobrązową bluzę i ciemnoniebieskie trampki. Na widok dziewczyny na chwilę zaparło mu dech w piersiach.

-Kochanie, wyglądasz cudownie! Tak bardzo się stęskniłem – powiedział.

-Eee tam. Już tak nie czaruj. Włożyłam pierwsze lepsze ciuchy jakie wpadły mi w ręce no i oczywiście, których nie było w walizce. A tak na marginesie, też nieźle wyglądasz.

-Zapomniałem już jak dużo umiesz mówić.

-No to spieszę ci z pomocą. Obiecuję, że sobie przypomnisz.

-To zabrzmiało jak groźba.

-To była groźba – zaśmiała się dziewczyna. Andi jej zawtórował.

Siedzieli już razem w samochodzie, kiedy Weronika zapytała:

-Ej, mówiłeś coś o jakiejś ehm… niespodziance? Może mi się przesłyszało?

-Byłem ciekaw jak długo wytrzymasz. No więc niespodzianką jest to, że od dzisiaj, do końca wakacji jesteś asystentką czyt. prawą ręką głównego dziennikarza reprezentacji Niemiec. Takim więc sposobem będziesz…

-Dziękuję – rzuciła szybko Wer przerywając Andreasowi i sekundę później go pocałowała.

-Tak… Na czym to ja skończyłem – udawał zamyślenie chłopak. – Więc takim sposobem, przez całe lato będziesz jeździć z nami czyt. ze mną w pakiecie na zawody LGP. W międzyczasie, będziemy mieć sporo czasu dla siebie, bo konkursów nie jest dużo.

-Z tego co mi wiadomo, to powinieneś latem budować formę na zimę!

-Spokojnie, zdążę.

-No skoro tak mówisz… Uznajmy, że ci wierzę. Jesteś kochany, wiesz?

-Wiem – uśmiechnął się Andi i jeszcze raz pocałował Weronikę.

-Mam ostatnie pytanie. No bo chyba nie każesz mi mieszkać pod mostem?

-W sumie, niezły pomysł, jeśli tak bardzo chcesz…- droczył się skoczek.

-Chyba jednak wolałabym coś hm… cieplejszego, a pod most zawsze możemy skoczyć – zaśmiała się Wer. – Macie tu w ogóle jakiś?

-Cieplejszego powiadasz… Skoro odrzucasz propozycję nocy pod pięknym ,rozgwieżdżonym niebem w mojej obecności, to proponuje jakże miłą atmosferę u mnie w domu.

-Serio? Zazwyczaj nie byłeś aż T A K chętny żeby zaprosić mnie do domu.

-Chodziło o to, że nie byłem pewny twoich i moich uczuć. Teraz jestem. Jedźmy już – odpowiedział Andreas i odpalił silnik. Cały czas gościł na jego twarzy miły uśmiech.

-To jak, macie tutaj jakieś fajne mosty? – droczyła się nadal dziewczyna.

-Myślę, że coś by się znalazło. Jest taki jeden, niedaleko mojego domu… Pokażę ci.

-Nie mogę się już doczekać.

-Aha, uprzedzam. Czeka cię dzisiaj pierwsze spotkanie z moją mamą i siostrą.

-W O W! Nie mogę SIĘ doczekać. Ale czy ty aby przypadkiem nie masz dwóch sióstr?

-Kocham jak tak rozdzielasz słowa – zaśmiał się skoczek. – Tanię utopiłem, Julka jeszcze żyje.

-Rozumiem. Wydajesz się być nieco straszny, ale co mi tam. Teściowa mnie obroni – zakończyła dyskusję ze śmiechem Weronika.

W tym samym momencie, srebrny samochód wtoczył się na podjazd niewielkiego domu…



*** 
Hej kochani! Znowu jestem, mam nadzieję, że się cieszycie ;)
Rozdział całkiem krótki i zapewne kolejny, zbyt ,,cukierkowy", ale tak wyszło. W sumie to jest to ostatnia część jaką napisałam w wakacje. Do tej pory miałam ,,zapas" rozdziałów. Teraz jednak się skończył, więc istnieje możliwość, że przestanę pojawiać się regularnie...
Po ostatnim komentarzu jaki przeczytałam trochę się podłamałam. Bo w sumie wyszło na to, że wszystko co piszę, począwszy od prologu a skończywszy na ostatniej notce pod rozdziałem nie jest takie jak powinno. Nie będę się tutaj nad sobą użalać, bo to nie ma sensu, ale fakt jest faktem, że to opowiadanie prawdopodobnie nadaje się do kosza. 
Sama nie wiem już co myśleć. Z jednej strony cieszy mnie wasza szczerość i obiektywna opinia, ale z drugiej.... Przykro się człowiekowi robi, jak ktoś na ciebie tak nawrzuca (nawet jeśli zrobił to w dobrej wierze). 
Nie zrozumcie mnie źle. Umiem przyjąć krytykę, ale czasem jest ciężko.
Napiszcie jak możecie, co o tym wszystkim sądzicie :) 
Buźka i do następnego :*

piątek, 2 września 2016

8. Nagrodzone czekanie


















 
Czekanie zazwyczaj się opłaca. Jeśli na coś czekamy, to znaczy, że nam na czymś zależy. Możemy czekać na wiele rzeczy, na wiele osób wreszcie na wiele sytuacji. Życie człowieka jest jedną, wielką poczekalnią. Każdy ma swoją. Spotyka na niej osoby, które były lub nadal są w jego życiu. Nie tylko te ważne, ale przede wszystkim te, które są sprawcami pewnych zdarzeń w naszym życiu.

Życie… Nieprzerwana wędrówka, na której możemy się zgubić albo odnaleźć. Zycie człowieka jest szansą. Szansą na to, by spełnić swoje pragnienia i z poczekalni, udać się Gdzieś dalej.

Mimo, że jest ono tylko marną wędrówką, mamy wpisane gdzieś głęboko w nas, żeby przeżyć je jak najlepiej. Dokonać jak najlepszych wyborów…



Minął niecały miesiąc. Weronika kilka dni temu mogła wreszcie zacząć pracować. Znalazła miejsce w jednym ze sklepów z pamiątkami. Nie narzekała, szczególnie, że już od dłuższego czasu nie robiła nic szczególnego. Zazwyczaj spędzała całą dobę w domu. Rozmawiała z Klimkiem. Bardzo dobrze się dogadywali. Czasem jeździła z nim na treningi. Często rozmawiała z Andreasem. Oboje bardzo za sobą tęsknili. Dzisiaj, po raz pierwszy od pożegnania koło uroczej, górskiej chatki mieli się zobaczyć.
Skoczkowie już jutro rozpoczynali treningi przed zawodami na skoczni w Wiśle. Tak więc dziś powinni być na miejscu.
Weronika była umówiona z Andim na 16. Przed 15 zawodnicy mieli być na miejscu. Dziewczyna chciała dać mu trochę czasu na odpoczynek, ale niezbyt długo. Za bardzo tęskniła.
-Klimek, wychodzę! – krzyknęła głośno i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Pieszo udała się na przystanek. Autobus zawiózł ją prosto pod hotel skoczków. Wysiadając, zauważyła dziewczynę, łudząco podobną do Kaśki.
-Do cholery. To nie może być ona. Nie dzisiaj. Nie ma prawa psuć nam wieczoru – pomyślała Wer.
Pięć minut później, pełna obaw stała już przed drzwiami pokoju nr 28. Zapukała delikatnie.
-Weronika! – ucieszył się na jej widok Andi. Objął ją mocno, pocałował i zaprosił do środka.
-Tak bardzo tęskniłam – szepnęła mu do ucha.
-Ja też – odpowiedział cicho blondyn.
Andreas, tradycyjnie nie był w pokoju sam. Zazwyczaj mieszkał z Wankiem. Dzisiaj jednak, na łóżku obok niego siedział jeszcze jeden zawodnik. Weronika nie była pewna czy dobrze widzi. A jednak. To musiał być on.
-Kochanie, poznaj mojego lokatora, Andreasa.
-Cześć. Andi – przywitał się Wank.
-Weronika. Miło mi.
-A to… hm.. nasz (nie) lokator. Znaczy się kumpel. Daniel – wskazał ręką przystojnego blondyna.
-Hej. Weronika.
-Daniel.
-Łatwo poszło. Teraz masz wybór: albo siedzimy z nimi i gramy w karty, albo idziemy na dół, żeby pobyć sami – uśmiechnął się Welli.
-Z wielką chęcią poznałabym twoich kolegów, ale najpierw chodźmy na dół.
-Okej. Więc – tu zwrócił się do kompanów siedzących na łóżku – bądźcie grzeczni. Niedługo wracamy- uśmiechnął się i wyszli.
Chwilę potem znaleźli się w Sali klubowej hotelu.
-Cieszę się, że mogę wreszcie zobaczyć cię na żywo – powiedział Andi.
Weronika nic nie odpowiedziała. Pocałowała go.
-Czy do jasnej cholery, mogę to wreszcie powiedzieć? – zapytała.
-Jeśli tak bardzo chcesz… - uśmiechnął się szelmowsko skoczek.
-Idioto, kocham cię.
-Nie wiem dlaczego, ale ja ciebie też. Kocham cię od momentu kiedy zobaczyłem cię na trybunach. Stałaś tam taka samotna. Jesteś moim skarbem i nikomu cię nie oddam.
-Wracamy na górę?
-Tak szybko?
-Nie chcę cię niepokoić, ale wysiadając z autobusu widziałam dziewczynę bardzo podobną do Kaśki. W pokoju raczej nie zrobi nam krzywdy. A tutaj jesteśmy sami. Rozumiesz?
-Jasne. Ale wiedz, że przy mnie nie musisz się niczego obawiać. A na pewno nie jej – uśmiechnął się miło skoczek.
Godzinę później…
Wszyscy siedzieli razem w pokoju. Grali w karty, popijali herbatę. Weronika była zachwycona, że wreszcie poznała kogoś z bliskiego otoczenia Andreasa. Daniel i Andi wydawali się być nadzwyczaj sympatyczni. Poczuła, że znalazła nowych, dobrych znajomych.
Około 22 Wellinger odwiózł Weronikę do domu.
-Dziękuje. Do zobaczenia na zawodach – cmoknęła go w policzek dziewczyna.
-Ja też ci dziękuję. Do zobaczenia.
Wchodząc do swojego pokoju, zauważyła leżącą na łóżku kopertę. Miała piękny, różowy kolor.
-Czyżby ten wariat miał tutaj jakieś swoje wtyki? – zastanawiała się.
Ostrożnie rozdarła kopertę. Zobaczyła dość krótki list.
-,,Pewnie jeszcze nie jesteś na to gotowa i rozmowa ze mną niewiele by Ci dała, ale chcę mieć czyste sumienie na tyle, na ile jest to możliwe. Wiedz, że Andreas nie jest z Tobą do końca szczery. Kiedy będziesz gotowa na rozmowę, zadzwoń. K” – przeczytała Weronika.
-Nie, to nie możliwe. Czy, czy to może być ONA? Nie, nie! To nie może być prawda.
-Co tak krzyczysz? – zapytał Klimek, którego wyrwała ze snu.
-Kto dał ci ten list? Skup się! – krzyczała nadal.
-Piękna pani w fioletowej sukience, z wiankiem i bosa. Normalnie taka elfica – zaśmiał się.
-Nie żartuj sobie. Pytam poważnie.
-Jak to kto? Listonosz przyniósł.
-Przepraszam. Nie powinnam krzyczeć. Muszę odpocząć. Ogarnąć się.
-Jakieś złe wieści?
-Nie, nie, nie. Nic takiego… - spochmurniała dziewczyna i wyprosiła skoczka z pokoju.
Bała się bardzo. Bała się, że to, co przeczytała może być prawdą. Z drugiej jednak strony, ufała Andiemu.
Zaufała mu. Obdarowała go tak ważnym uczuciem. Stał się dla niej ważny. Najważniejszy.
-Wellinger, nie zawiedź mnie. Proszę – szepnęła i zasnęła. Była zbyt zmęczona by dalej o tym myśleć.

Kiedy Andreas  wrócił, w pokoju był jeszcze Daniel. Grali z Wankiem w najlepsze na konsoli.
-Szybko wróciłeś. Obstawialiśmy, że zostaniesz no ja wiem, na noc? – śmiał się Andreas.
-Oh, niestety przeraziłem się kiedy zobaczyłem pilnującego ją rycerza – zawtórował mu śmiechem Welli.
-Ej, nie podałbyś mi przypadkiem numeru tej swojej dziewczyny? – zagadnął Tande.
-Przypadkiem nie. Zmywaj się, bo jutro nie wstaniesz.
-A więc, dobranoc chłopcy! – rzucił i wyszedł.
Weronika już spała. Andreas nie. Nie mógł przestać o niej myśleć. Myśleć o niej i o ich wspólnej przyszłości. Nie był w stanie wyobrazić sobie jej inaczej…
Trzy dni później…
Nadszedł dzień jakże upragnionych zawodów LGP w Wiśle. Weronika godzinę przed nimi stała już na trybunach. Po skoku Klemensa ucięła sobie z nim krótką pogawędkę. Następną z Wankiem, Tande i na końcu z Wellim.
-Pierwsze miejsce, nie jest źle – zaśmiała się dziewczyna.
-Źle nie, ale dobrze też. Przede mną jeszcze kilku zawodników. Zobaczymy. Jak się bawisz? – zapytał z uśmiechem skoczek.
-Świetnie, tylko tak się zastanawiam, czy mój ulubiony zawodnik chciałby zrobić sobie ze mną zdjęcie?
-Hm… Jeśli o mnie chodzi, nie mam nic przeciwko temu – odpowiedział Andi.
-Nie posiadam się z radości. Tylko szybko, bo mnie tu zaraz zrównają z ziemią. Nie dość, że zabieram im ich ukochanego Wellisia to jeszcze cykam z nim fotki. Skandal!
-Eeee tam. Niech dziewczynki wiedzą, że jestem już niestety zajęty.
-Aż tak bardzo zajęty? – zażartowała Wer.
-Aż tak – odpowiedział Andi.
W drugiej serii Andreas zepsuł swój skok. Końcowo zajął 7 miejsce.
-Głowa do góry. Nic się nie stało – pocieszała go dziewczyna.
-Trochę jednak stało. Trudno. Nie zawsze można wygrywać. Nie obraź się, ale muszę iść choć trochę wypełnić mój obowiązek – wskazał palcem na tłumy szalejących hotek i nie tylko.
-Zdzwonimy się. Chciałabym przed wyjazdem z Wisły jeszcze się z tobą zobaczyć.
-Pewnie- odpowiedział i odszedł.
Kilka dni później, każde z nich wróciło w swoje strony. Andreas do Niemiec, trenować i studiować. Weronika do Polski, studiować i tęsknić… Nadal nie mogła pozbyć się dziwnego uczucia towarzyszącego jej od czasu otrzymania listu. Nikomu nic nie powiedziała. Kopertę schowała głęboko do szafki. Chciała uporać się z tym w pojedynkę. Chciała o tym zapomnieć…



*** 
Wszyscy dodają, dodaję i ja :) A tak szczerze, to po prostu chcę już troszkę emocji. Żebyście miały się czym martwić :p
Co sądzicie o powyższym? 
Dajcie znać w komentarzu. Każdy na wagę złota :)
Wakacje minęły jak z bicza strzelił. Jak dla mnie zdecydowanie za szybko.
ALE, ale :)) Miały całkiem miłe zakończenie. Otóż nie byłabym sobą, gdybym nie podzieliła się zwami tym, że dostałam upragnioną odpowiedź od Kamila Stocha! <3 
Dwa tygodnie czekania na taki piękny autograf z dedykacją to dla mnie nic. Kompletni nic. Nie spodziewałam się. 
Warto walczyć. Pamiętajcie o tym :))
Cieszy mnie też bardzo obecność nowych osób czytających mojego bloga (tych aktywnych). Bardzo, ale to bardzo mi na tym zależy. Jesteście moją WIELKĄ motywacją. Nie może was tu zabraknąć <3
Smutne jednak jest to, że niektóre osoby przestają się udzielać po kilku rozdziałach. Ale cóż. Początki bywają trudne. Mam nadzieję, że Ci którzy pozostali będą mnie wspierać :) 
Chciałabym też szczególnie podziękować z tego miejsca Lilce, która swoimi mądrymi komentarzami pomaga mi w pisaniu coraz, coraz lepszych rozdziałów :) Dla mnie nie liczą się tylko i wyłącznie miłe słowa. Liczy się prawda, bo tylko dzięki niej, możemy się doskonalić :)))
DZIĘKUJĘ <3
Buźka i do następnego :*