czwartek, 30 czerwca 2016

1. Z głupoty się nie wyrasta


















Kiedy dostajemy szanse by spełnić marzenia, zrobimy wszystko by jak najlepiej ją wykorzystać. Nieważne, czy ludzie będą patrzeć na nas jak na wariata, czy sami się za niego uznamy. Ważne, żeby być szczęśliwym. A podstawowym warunkiem szczęścia i radości z życia jest właśnie spełnianie marzeń. Można by pomyśleć, że wszystko, cały nasz świat kręci się wokół nich, ale to nie o to chodzi. Istotne jest, by w ferworze codziennych zajęć i prac, znaleźć miejsce i czas dla siebie, by pomyśleć o przyszłości i o tym, co w życiu chcielibyśmy osiągnąć, gdzie chcielibyśmy zajść, jak daleko...




Padał rzęsisty deszcz, kiedy Weronika wysiadła z pociągu. Poczuła w sercu delikatne ukłucie żalu, że nikt na nią nie czekał.
-Błąd, poważny błąd! - pomyślała. - Czekają na mnie marzenia. Czeka na mnie skocznia. Czekają na mnie przygody!
Ten tok myślenia znacznie bardziej się jej podobał. Wyszła z wielkiego gmachu dworca. Dopiero teraz zauważyła, że pada. Parasolki oczywiście ze sobą nie miała, bo kto by pomyślał, że w styczniu może padać deszcz? Na pewno nie ona. Wychodziła z założenia, że kiedy ona ma parasol nigdy nie pada, więc jeśli i tym razem go nie zabierze, nic się nie stanie.
-Mądremu zawsze wiatr w oczy - powiedział sama do siebie.
Dla przechodniów mogło wydawać się to co najmniej dziwne, dla niej to była codzienność. Często mówiła sama do siebie, bo ,,przecież czasem trzeba porozmawiać z kimś mądrym". Na samo wspomnienie swoich słów, uśmiech zagościł na jej twarzy. Wyglądała teraz dość komicznie : włosy były całe mokre i spływała z nich woda ; różowa kurtka teraz przypominała kolorem fioletową, a spodnie zamiast na jasno niebieskie, wyglądały na granatowe. Szła powoli. Sama nie wiedział gdzie. Nagle poczuła na swoim ramieniu dotyk czyjejś dłoni : ciepłej i dość dużej. Odwróciła się. Stał za nią mężczyzna łudząco podobny do Klimka Murańki. Nie była pewna.
-Pomóc Ci? - zapytał łagodnym głosem.
-W zasadzie, to tak, ale nie dlatego, że nie wiem gdzie iść, po prostu miło będzie iść w Twoim towarzystwie – nigdy (a przynajmniej bardzo rzadko) nie przyznawała się do swoich błędów.
-A więc prowadź - uśmiechnął się brunet.
-Jednakże myślę, że Ty lepiej znasz miasto, więc szybciej dotrzemy.
-Jesteś pewna?
-W 100%.
-Więc proszę za mną.


Godzinę później...
Droga do pensjonatu okazała się być znacznie prostsza niż Weronice się to wydawało. Z pomocą chłopaka, którego imienia do tej pory nie poznała, dotarła na miejsce. Siedziała teraz na łóżku w niewielkim pokoju. Gość wszedł kilka chwil temu. Była cała przemoczona. Przebrała się, wysuszyła włosy, zaparzyła herbatę i owinęła się kołdrą. Wieczór spędziła samotnie. Już jutro miało spełnić się jej największe marzenie. Na 13 było zaplanowane rozpoczęcie konkursu.

Następnego dnia…

Po śniadaniu wróciła do pokoju, by zabrać niezbędne rzeczy : aparat fotograficzny, telefon i marker na wypadek gdyby skoczkowie nie mieli czym podpisywać zdjęć. Przyszedł jej do głowy pomysł, by nacieszyć pięknym krajobrazem swoją (jak twierdzili inni) artystyczną duszę. Wyszła na balkon. Ośnieżone szczyty gór wyglądały doprawdy bajecznie. Uroku dodawały doliny i dachy pobliskich domów pokryte białym puchem.
Jedynym elementem nie pasującym do tej jakże pięknej scenerii, była grupka mężczyzn, biegających w pobliżu okolicznego budynku. Dostrzegła na nim szyld z napisem ,,Hotel Gołębiewski”. Wszystko złożyło się w niemal idealną całość. Wybierając pokój dla siebie, nie zwróciła najmniejszej uwagi na okolicę. Zarezerwowała pierwszy, lepszy jaki się jej trafił. Los chciał, że mieszkała teraz przez kilka dni, okno w okno ze skoczkami narciarskimi. Dzieliła ich tylko wąska uliczka. Mężczyznami byli oczywiście zawodnicy, dokładniej norwescy. Weronika szybko zbiegła na dół po chodach, licząc na łud szczęścia. Od czasu pobytu w Wiśle, uśmiechnęło się do niej po raz pierwszy. Udało jej się zrobić zdjęcia z Danielem Andre Tande, Kennethem Gangesem i Johannem Andre Forfangiem. W innej sytuacji na pewno zostałaby jeszcze chwilę, by z nimi porozmawiać, ale chciała być wcześniej na skoczni. Z uśmiechem na twarzy, udała się pieszo w jej kierunku. Była 2h przed czasem, miejąc nadzieję, na zajęcie najlepszego miejsca w wybranym wcześniej sektorze i tym samym zwiększyć swoją szansę na spotkanie reszty swoich idoli. Nie spostrzegła nawet kiedy na trybunach zebrało się pełno ludzi. Czułą się jak sardynka zgnieciona w puszce. Do zawodów zostało niespełna 10 minut. Miała ochotę rozpłakać się jak dziecko. Liczyła na zdjęcie z Andreasem, a żaden ze skoczków nie przechodził nawet koło barierek. Nie mogła uwierzyć w swojego pecha. Nie pocieszał ją także fakt, że skocznie mogła oglądać tylko na telebimie, bo ,,czego nie robi się dla skoczków?”. Koło godziny 16, zawody dobiegły końca. Wygrał oczywiście Peter, drugie miejsce, ku jej wielkiemu zaskoczeniu, a zarazem radości zajął Andi. Trzeci był Kamil. Minęła godzina, może dwie, kiedy trybuny opustoszały. Stała na nich samotnie, licząc, sama nie wiedziała na co. Wydmuchała nos i starając się siebie pocieszyć, pomyślała :

-Jutro przecież tez jest dzień. Są zawody. Na pewno będę miała więcej szczęścia.

W tym samym momencie zauważyła samego Andreasa kierującego się w jej stronę.

(rozmowy ze wszystkimi skoczkami są prowadzone w języku niemieckim lub angielskim)
-Może chciałabyś zrobić sobie ze mną zdjęcie? - zaproponował.

Powiedział to takim tonem, jakby pytał ,,Jaką mamy dziś pogodę?”. Dziewczynie na chwilę odjęło mowę. W końcu niecodziennie jej największy idol, proponuje jej wspólne zdjęcie. Nie przejmowała się tym jednak. Stwierdziła, że dla kogoś takiego jak on, podobne sytuacje są chlebem powszednim.

-Jasne.

Wyciągnęła telefon, by cyknąć tzw. selfie. Niestety twarz blondyna była w połowie ucięta.

-Może mógłbyś przeskoczyć przez barierkę? Po prostu łatwiej byłoby mi zrobić ładne zdjęcie, z twoją i moją twarzą w całości.

Po takim pytaniu, do kogoś takiego, każdy normalny człowiek poczułby zakłopotanie, ale nie ona. Dopiero kiedy z dość dziwnym wyrazem twarzy na nią spojrzał, jej policzki oblały się rumieńcem. Na szczęście w tym samym momencie chłopak znalazł się tuż obok niej. Dystans o wiele się skrócił.  Nie czułą już zakłopotania. Emocje z niej trochę zeszły, jakby ktoś zaczął wypuszczać powoli powietrze z balonika. Po raz drugi spróbowała zrobić zdjęcie. Problemem okazała się nie być barierka, lecz długość jej ręki w stosunku do wzrostu skoczka.

-Może ja spróbuje? – zapytał blondyn i nie czekając na odpowiedź, wziął z jej ręki telefon.

Chłopak już wcisnął przycisk aparatu, kiedy nagle :

-Aa.. psik! Prze..Przepraszam. Wczoraj trochę pobłądziłam i zmokłam.

-Nic nie szkodzi.

Trzecie podejście do zrobienia pamiątkowej fotografii zakończyło się sukcesem. Weronika uśmiechnęła się najmilej jak umiała, grzecznie podziękowała i odwróciła się na pięcie nie dając dojść do głosu Andreasowi. Nagle poczuła, że traci grunt pod nogami.

-Co się dzieje? – zapytała samą siebie.

Już widziała jak upada z hukiem na ziemię. W tym momencie, mocna dłonie blondyna uratowały ją przed kolejną katastrofą. Ich oczy się spotkały. Dziewczyna nie mogła oderwać wzroku od błękitnych jak wody oceanu tęczówek Andiego.

-Ogarnij się! – usłyszała głos w swojej głowie.

-Dziękuję i przepraszam – rzuciła.  Czuła ogromne zakłopotanie. Nie mogła przecież w ten sposób myśleć.. O czym myśleć? O czymś, co było wytworem jej wyobraźni? NIE!

-Nie masz za co. Cała przyjemność po mojej stronie.

Tym razem udało jej się spokojnie i bez żadnych przeszkód odejść. Przez cały czas towarzyszyło jej nieznane dotąd uczucie, jakby stado motyli, zamieszkało w jej brzuchu.

-Ogarnij się! – znowu odezwał się głos.

-Jedyna mądra cząstka mnie. Moja podświadomość ma rację, ale serce? Nie, nie....



Późnym wieczorem powróciła do pensjonatu. Cały czas myślała o zaistniałej sytuacji. Wyglądając przez okno, dostrzegła twarz blondyna. Malowało się na niej rozmarzenie, zamyślenie. Czy coś jeszcze? Tego nie wiedział chyba nawet sam Andreas.


*** 
Bardzo sprawnie wstawiam pierwszy rozdział, choćby dlatego, że część osób już za pierwszym razem tego bloga go przeczytała.
Historia jego powstania była dość burzliwa, bo cała moja praca została usunięta - pisałam na telefonie. Ciężko było mi to poskładać od nowa, ale się udało :)
Zostawcie coś po sobie jeśli czytacie (choćby anonimowy komentarz). To dla mnie meeega ważne.
Buźka i do następnego :*




2 komentarze:

  1. Za jednym zamachem czytam wszystkie części jakie dodałaś. Masz talen. Naprawde mi sie podobaja no i jest Andi!
    Genialny był ten moment, kiedy Weronika chciała zrobić sobie z nim zdjęcie. Uśmiałam się nieźle. Tyle uczuć i emocji.Bajka :)

    Biegnę czytać następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co piszesz, jest dla mnie meega wazne! Czekam na więcej komentarzy ;)
      Starałam się zawrzeć wiele uczuć. Cieszę się, że mi się udało :)

      Usuń