Weronika
Człowiek musi czasem się przełamać. Pokonać własne bariery.
Kiedy kieruje nim prawdziwe uczucie, nie jest to wcale tak trudne. Wybaczyłam
Andiemu i wcale tego nie żałuję. Później było już tylko lepiej. Z każdym dniem
utwierdzał mnie w tym, jak bardzo mnie kocha.
Pewien czas po naszym pogodzeniu, w okrągłą rocznice naszego
poznania, zabrał mnie na skocznie.
To samo miejsce, ta sama trybuna. Tyle, że nie była pusta.
Stali tam nasi przyjaciele i najbliższa rodzina. Nie wiem do tej pory jakim
cudem udało mu się ściągnąć tam Claudię i Julię. Przestałam już pytać. Od czasu
kiedy mnie zaakceptowały, nie drążę tego tematu.
Tamtego dnia, oświadczył mi się.
To była najcudowniejsza chwila w moim życiu. Korekta: jedna
z cudowniejszych Powiedziałam oczywiście ,,tak”. Cieszyłam się jak głupia, ze
los wreszcie się do mnie uśmiechnął. Byłam szczęśliwa. Jestem szczęśliwa.
Rok temu wzięliśmy ślub.
To również był cudowny dzień. Lato. 12 lipca. Moje urodziny.
Kościół przystrojony na biało. Ja w bieli. On w błyszczącym garniturze.
Wyglądał bardzo przystojnie. Był przystojny.
Później wesele. Pełno skoczków, trenerów, przyjaciół i
rodziny. Było cudownie.
Zamieszkaliśmy w Niemczech. Z początku nie chciałam na to
przystać, ale kiedy Klemens oświadczył się swojej wybrance – ustąpiłam. Nie byłam
już w Wiśle aż tak potrzebna.
Teraz miałam ,,pod bokiem” sporo skoczni.
I miałam jego.
Dostałam pracę w kadrze. Wszystko ułożyło się pięknie. Jak w
bajce.
Boję się czasem, że coś może ją zniszczyć. Ale wierzę, że
nasza miłość przetrwa wszystko. Jest teraz o wiele mocniejsza. Sporo
przeszliśmy, ale dzięki temu wiemy, że możemy na sobie polegać.
Kocham go.
Obrałam w swoim życiu pewne cele. Były nimi marzenia.
Uparcie dążyłam do ich spełnienia. Ktoś kiedyś mógłby mnie wyśmiać, jeśli
powiedziałabym mu, czego pragnę. Dziś jednak, jestem pewna, że moje ambicje nie
były głupie. Były moje. Były wartościowe.
Andreas
Każda sytuacja czegoś nas uczy. Nabywamy nowe doświadczenia,
które są tak cenne w życiu każdego człowieka. Bóg postawił na mojej drodze
Weronikę. Wybaczyła mi. Postąpiłem źle, a mimo to potrafiła mi wybaczyć. To, co
zrobiła znaczy dla mnie ogromnie dużo. Wiem, że ona naprawdę mnie kocha. I wiem
też, że nigdy więcej jej nie skrzywdzę. Zbyt dużo dla mnie znaczy. Już nigdy nie
popełnię tego samego błędu. Obiecałem to sobie.
Ostatnie lata były najpiękniejszymi w całym moim życiu.
Wszystko się ułożyło. Udało nam się. Jesteśmy razem. Jesteśmy szczęśliwi.
Kocham ją i wiem, że nic nie będzie w stanie zburzyć naszego
uczucia.
Chłopak zabrał dziewczynę na długi spacer. Pokazywał
okolicę, opowiadał historie ze swojego dzieciństwa związane z każdym z mijanych
miejsc.
-A tutaj chciałem zabrać cię od czasu, kiedy po praz
pierwszy przyjechałaś do Niemiec.
-Obiecany mosty? – zaczęła śmiać się dziewczyna – Dobrą masz
pamięć.
-Dobrze widać stąd gwiazdy – powiedział i rozłożył na
deskach koc.
-Sugerujesz, ze mam się tu obok ciebie położyć?
-Sugeruję – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem skoczek.
Tkwili obok siebie żelaznym uścisku.
-Pamiętasz, jak dzień po naszym poznaniu przyszedłeś do
mojego pokoju? – zapytała Weronika.
-Pamiętam. Zjedliśmy razem śniadanie, a potem sprawnie mnie
wygoniłaś.
-Aleś ty zabawny. – dała mu kuksańca w bok – Powiedziałam ci
wtedy, że napisałam do ciebie kiedyś list.
-A ja odpowiedziałem autografem z dedykacją. Dobre. Masz go
nadal?
-Głupie pytanie. Oczywiście, że mam! Ale to nie wszystko.
-Robi się ciekawie – przerwał jej po raz kolejny Andi z
szerokim uśmiechem.
-Przymkniesz się wreszcie? – odpowiedziała tym samym
uśmiechem.
-Milczę jak grób.
-Napisałam też o tobie opowiadanie – wyznała z lekkim
zawstydzeniem malującym się na twarzy.
Andreas mocniej ją do siebie przyciągnął i pocałował.
-O czym było? Tak dokładniej?
-Pamiętam tylko końcówkę.
-Jak brzmiała?
-,,I żyli długo i szczęśliwie”.
***
Moje kochane!
Nadeszła pora, żeby się rozstać. Wszystko ma swój początek i
koniec. Tak samo jak nasza historia. Nie mówię moja, bo wiem, że gdyby nie wy i
wasza obecność, nie dotrwałabym do końca.
To opowiadanie bardzo dużo dla mnie znaczy. Pewnie dlatego,
że jest pierwsze. Ogromnie zależało mi na tym, żeby tu kogoś ściągnąć. Żeby
ktoś przeczytał to, co napisałam i dał mi znać, czy mu się podoba. Naprawdę,
dawało mi to ogromną, niepisaną satysfakcję. To opowiadanie było też mała
lekcją pokory i cierpliwości. Ci, którzy są tu ze mną od początku, dobrze
wiedzą, co mam na myśli. Musiałam nauczyć się przyjmować krytykę. Przyjmować
to, że nie zawsze miałam wenę. Że nie zawsze wychodziło mi to, co chciałam.
Musiałam się zmierzyć z cała tą ,,techniką”, bo uwierzcie mi na słowo, że dla
osoby totalnie zielonej w tych tematach, była to trudna misja. Ale udało mi
się. Dałam radę z tym wszystkim. Nie zawsze było łatwo, ale to chyba nie o to
chodzi, prawda?
Sprawdziłam siebie sama w innej odsłonie, znanej tylko wam.
I powiem szczerze, że całkiem ją polubiłam. Myślę sobie teraz, że tej Mnie,
która to właśnie pisze, nie trzeba oddzielać od tej Mnie, która jest na co
dzień. Dlaczego? Bo zrozumiałam, że pisanie jest dla mnie czymś naprawdę ważnym.
Czymś więcej. I to nie dla nieznanej nikomu dreamer, ale dla, blisko, 15-
letniej Marysi, którą jestem. Prawdę mówiąc, zastanawiam się, czy mój wiek was
trochę zaskoczył. Podejrzewałyście? ;)
Dzięki temu blogowi poznałam też jedna, niesamowitą i kochaną
duszyczkę. Mogę śmiało powiedzieć, że blogowa rodzinka, jest naprawdę super. Bo
pomimo tego, że piszę z tylko ta jedna osobą, to mam uczucie jakiejś takiej
więzi z każdą z was. No dobrze, ale jaką każdą? No więc teraz wymienię te
osoby, których naprawdę nigdy nie chcę zapominać i z którymi spędziłam tutaj
miłe chwile, zarówno czytając ich historie jak i odpowiadając na komentarze pod
moją ;)
Lilka, Anette 15, Skokomaniaczka, Kolorowa
Biel, misshottie, dominika b, Marzycielka Świata, Red
Criminal, Szkarłatna Orchidea, Black Angel, Heartbreaker, drumczik**,
Anahi Muller, Madziusa.
Każda z was u mnie była – jedna na dłużej, inna na krócej.
Jedna od początku, a druga od ostatnich rozdziałów. Każda z was poświęciła swój
czas, napisała coś. Podbudowała, a może czasem też dała kopa do działania.
Po prostu ze mną byłyście i za to WAM bardzo, bardzo mocno
dziękuję :*
Co do tej historii, jak domyśliła się pewna osóbka,
imienniczka naszej głównej bohaterki, jest ona moim jednym, wielkim marzeniem.
Może to się wydawać głupie, ale taka jest prawda. Zawsze
chciałam być Weroniką. Ona była wyidealizowaną opcja osoby, którą chciałbym
być. Myślcie sobie o to co tylko chcecie. Ja po prostu chciałam wam to
powiedzieć.
Na koniec, mam mała prośbę do każdej osoby, która przeczytała
choć jeden rozdział – odezwij się. Moim wielki marzeniem jest zebrać pod tym
postem was wszystkie, które tu zawitałyście. Chcę się przekonać, ile was tu tak
naprawdę było.
To niesamowite, ale notka ma prawie długość rozdziału XD
Wybaczcie mi, proszę :*
Żegnam się z wami tutaj. Tylko tutaj. Bo z blogspota nie
zamierzam znikać. Co to, to nie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Mam w
planach ruszyć na dobre z moim drugim, zaczętym już opowiadaniem. Już teraz,
każdą z was na nie zapraszam:
Dziękuję jeszcze raz. Za wszystko. Proszę o komentarz, jeśli
już tu jesteś.
Mojej wdzięczności, nie potrafię opisać słowami. Może nie
miałam po dwadzieścia czy nawet więcej komentarzy pod każdym z rozdziałów, ale
to, co miałam, wystarczyło mi w zupełności. To był dobry początek, a teraz pora
iść dalej. Nowe wyzwania, nowe historie, nowe marzenia. Wszystko czeka. Nie
bójcie się po to sięgać. Miejcie odwagę. Trzymam za was kciuki i obiecuję
niebawem się znowu pojawić.
Buźka, wasza dreamer :*