Weronika cieszyła się, że wczorajszy wieczór ma już za sobą.
Dzisiaj wstał nowy dzień. Nowe siły. Nowe oczekiwania, plany. Poukładała już
sobie w głowie to, co wczoraj nie dawało jej zasnąć. Wiedziała, co chce z tym
wszystkim zrobić.
O godzinie 10 miał rozpocząć się trening, na który i ona
była zaproszona. Miała poznać kadrę, złapać wspólny język z chłopakami, a
przede wszystkim z głównym dziennikarzem – Lucasem.
Kiedy zeszli na śniadanie, w kuchni powitał ich uśmiech Tanji,
która (tak jak oni) wychodziła dziś z domu wcześniej.
-Jak się spało w nowym miejscu? – zapytała Weroniki.
-Jak w domu – uśmiechnęła się dziewczyna.
-Możesz być spokojna, mama jest już pracy, a Julia śpi. Na
pewno się do ciebie przekonają, musisz dać im tylko troszkę czasu.
-Tan, daj już spokój. Nie dręcz jej z samego rana – wtrącił
się Andi.
-To chyba ty powinieneś się mnie słuchać. O ile pamięć mnie
nie myli, jestem od ciebie starsza.
-Starszy nie znaczy mądrzejszy – zaśmiał się szelmowsko
Andreas.
-Zakończmy już lepiej tą dyskusję. Masz absolutną rację. W
przeciwnym razie mogę nie wytrzymać, a tobie – wskazała wałkiem, który trzymała
w ręku na brata. – może stać się krzywda – odwzajemniła uśmiech i usiedli do
stołu.
***
30 minut później, byli w drodze na trening. Padał gęsty
deszcz, więc nie było mowy o żadnym skakaniu, mieli spotkać się na swego
rodzaju siłowni.
-Od wczoraj jesteś jakoś małomówna. Coś się dzieje?
Przejmujesz się tym, co powiedziała mama?
-Nie, nie. Tak jakoś. Nie mam humoru. Chyba boli mnie głowa
– wykręcała się Wer.
-Mogłaś powiedzieć wcześniej. Zostałabyś domu czy coś.
-Nie martw się. Przejdzie mi – uśmiechnęła się dziewczyna.
Ich relacja bardzo się ochłodziła. Weronika sama do końca
nie wiedziała, co było tego powodem. Z dnia na dzień stali się sobie jacyś…
bardziej obcy. Faktem było, że dziewczyna miała też w tym swój udział – w końcu
nie odzywała się do chłopaka zbyt wiele, ale w takim przypadku to on powinien
pociągnąć rozmowę. Powinno mu na tym zależeć.
-Andreas?
-Tak kochanie?
-Odpowiedz szczerze, czy ty mnie jeszcze kochasz? – zapytała
Wer patrząc mu prosto w oczy. Silnik samochodu już zgasł. Byli na miejscu.
-Głuptasie. Oczywiście, że cię kocham. Skąd w ogóle to
pytanie?
-Nie wiem czy to tylko wymysł mojej wyobraźni, ale mam
wrażenie, jakbyś od wczoraj… był kimś innym.
-Weronika. Jestem zmęczony ciągłymi treningami. Mam mało
czasu na odpoczynek. To wszystko… trochę to dla mnie za dużo. Muszę się
pozbierać do kupy. To może chwilę potrwać, ale spokojnie. Dawny Andi nadal tu
jest – uśmiechnął się i pocałował ją w usta.
-Pierwszy raz od wczoraj… - rozmarzyła się Wer. –Mógłbyś
robić to częściej – powiedziała.
-Pomyślę. A teraz, musimy już iść, chyba, że chcemy się
spóźnić.
-Pierwszego dnia? Nigdy. Chodźmy – uśmiechnęła się
dziewczyna.
Weszli do niewielkiego, jednopiętrowego budynku.
-Tutaj mamy treningi – skoczek wskazał ręką spore
pomieszczenie, w którym królowała szarość.
Na ścianach wisiały zdjęcia wielkich skoczków, poprzednich
trenerów i wreszcie obecnej kadry. Gdzie tylko mogły się zmieścić, stały
przeróżne urządzenia do ćwiczeń. Na podłodze, w rogach pomieszczenia były
rozłożone maty z pianki. A po lewej stornie od wejścia siedział trener z
zawodnikami.
-Cześć, czołem! – zawołał Andi. Przybił sobie z każdym
,,piątkę” i zajął swoje stałe miejsce.
-Miło nam ciebie poznać…Weroniko? – przywitał się trener.
-Tak, Weronika. W skrócie Wer – odpowiedział za dziewczynę
Wank, wyciągając w jej kierunku dłonie do ,,przytulasa”.
-A z ciebie co taki adwokat? Chyba nasza nowa koleżanka nie
jest niemową – zażartował Werner.
-Niech się trener nie złości. Po prostu chciałem koleżance
ułatwić sprawę – odpowiedział Andreas.
-Za karę, masz dzisiaj dodatkowe 15 minut ćwiczeń! –krzyknął
jeszcze w stronę skoczka, który udał się już do szatni. Teraz kierował słowa do
Weroniki. -Więc tak: my z chłopakami idziemy ćwiczyć, a ciebie oddaje w ręce
Lucasa. Wyjaśni ci na czym będzie polegać twoja praktyka, a właściwie praca.
Zostawiam cię pod dobrą opieką.
-Okej. Więc gdzie mogę znaleźć Lucę? – Wer zaczęła rozglądać
się po Sali w poszukiwaniu dziennikarza o jakim myślała: gościa po 45, trochę
już łysawego, z zakolami, w rozciągniętym swetrze i laptopem w dłoni. Niestety
nigdzie nie mogła znaleźć nikogo podobnego.
-Miło mi cię poznać – wyciągnął w jej kierunku rękę
szczupły, wysportowany brunet.
-Ja…Mi… Znaczy.. Również - uśmiechnęła się z zakłopotaniem
dziewczyna.
-Niech zgadnę, nie odpowiadam twoim wyobrażeniom
dziennikarza głównego?
-Trafiłeś w sedno.
-Jestem tutaj niecałe pół roku. Miejsce dostałem po moim
tacie, który stwierdził, że ciągłe podróże już go denerwują i musi coś zmienić.
-I wszystko jasne.
-To co, bierzemy się do pracy?
-Oczywiście! – krzyknęła wesoło Weronika i udali się do
osobnego pomieszczenia.
-Kuźwa. Nie mogę w to uwierzyć. Liczyłam na starego dziadka,
a mam chłopaka 25+. I to jakiego – rozmyślała w drodze. –Ale cóż. Nie ma co
nawet myśleć. Andiego nie przebije i tak.
Siedli w miłym pokoiku i Luca zaczął swój monolog: co wolno,
czego nie; co robić, czego nie; co można, czego nie.
-Wszystko jasne? – zakończył swoją wypowiedź.
-Tak jest. Więc od czego mogę zacząć?
-Dzisiaj, jako że to twój pierwszy dzień, masz już wolne.
Możesz iść popatrzeć na chłopaków, albo – tu wskazał na siebie.-zostać w bardzo
miłym towarzystwie mojej osoby. Z chęcią się czegoś o tobie dowiem. Co ty na
to?
-Jestem za – uśmiechnęła się Wer.
-Długo mieszkasz w Niemczech? – zapytał.
-Nie mieszkam. Przyjechałam do Andiego – tym sposobem,
dziewczyna rozpoczęła swój monolog. ..
Kilka godzin później…
-Jak poszło? – zapytał skoczek, kiedy siedli do kolacji.
-Całkiem fajnie – odpowiedziała zgodnie z prawdą Weronika.
-W sumie to ci się nie dziwie. Towarzystwo takiego
przystojniaka?
-Masz rację. Całkiem niczego sobie…- droczyła się
dziewczyna.
-Wiesz, on ma bardzo ładną siostrę. Zgrabne nogi, idealne
poczucie humoru…
-Kto ma idealne poczucie humoru? – przerwała mu wchodząca do
kuchni pani Claudia.
-Najwidoczniej zapomniała, że tu jestem – pomyślała Wer.
-Jak to kto? Moja najukochańsza – zaśmiał się Andreas i na
oczach pani Wellinger pocałował swoją dziewczynę…
***
Hej kochane! :)
Jestem z dość sporym opóźnieniem, ale mam nadzieję, że rozumiecie. Nauka trochę (bardzo) mnie pochłania i w ciągu ostatniego tygodnia (dokładniej to dwóch) nie miałam czasu na odpoczynek.
Jedyny plus, że z czytaniem u was jestem na czysto ;)
Wena co do tego opowiadania troszkę mnie opuściła, ale zamierzam ją znaleźć i historię dokończyć :)
Liczę, że w ogóle ktoś tu jeszcze zajrzy, bo patrząc na ogólny ruch tutaj, to ostatnio blogspot trochę zamarł :/
A tak z innej beczki... ;) Nie wiem jak wy, ale dla mnie najlepszą ,,pauzą" i odpoczynkiem w nauce jest słuchanie muzyki. Ostatnimi czasy robię to wręcz nałogowo, gdzie się tylko da :) Najczęściej słucham Shawna Mendesa (ktoś z was o nim słyszał?). Ma genialne piosenki. Z przemyślanym tekstem i taką melodią... Majstersztyk ;)
Musiałam się tym z wami podzielić, chociaż to kompletnie nie na temat :P Mam nadzieję, że się nie pogniewacie ;)
Czekam na komentarze. Dajcie znać, czy wam się podobał ten rozdział :)
Buźka i do następnego (najprawdopodobniej za RÓWNE dwa tygodnie) :*