Jedni ludzie mają w życiu łatwiej, inni trudniej. Nie jest
to żadną nowością. Ci pierwsi nie muszą się o nic starać, wszystko mają podane
jak na dłoni. Natomiast ci drudzy żeby coś osiągnąć, muszą walczyć. Czasem
udaje im się dostać od życia niebywałą szansę i jeśli tylko są w stanie dobrze
ją wykorzystać, wszystko zaczyna się układać po ich myśli. Żyją jak w śnie na
jawie. Przez różowe okulary nie zauważają nic. Aż wreszcie następuje moment,
kiedy szybki w tych okularach powoli pękają. Zaczynają dostrzegać to, czego nie
widzieli wcześniej. Zdarzenia składają im się w całość. I już mają w głowie
gotowy obraz danej sytuacji. Niekoniecznie dobry, ale ich. Tylko to się liczy.
Kiedy przejrzymy na oczy, może być już za późno.
Lepiej szybciej obudzić się ze snu…
W drzwiach powitała ich (a w zasadzie tylko jego) mama
Andreasa – Claudia. Zachowywała się tak, jakby Weronika była powietrzem.
Rzuciła w jej stronę tylko mimowolne ,,Dzień dobry”. Po raz pierwszy od momentu
poznania blondyna, dziewczyna poczuła się wykluczona z jego otoczenia,
towarzystwa.
Jedyną nadzieją pozostała dla niej siostra skoczka – Julia.
-Cześć – powiedziała Weronika. Wymieniły się spojrzeniami.
-Witam – popatrzyła na nią oschle Julka.
-O co im do cholery chodzi? Coś zrobiłam nie tak? – myślała
Wer.
-Siadajcie do stołu. Obiad stygnie – poganiała ich mama
chłopaka.
-Bardzo miło mi panią poznać – starała zachować pozory
Weronika. Czuła, że się nie dogadają, ale myśl, że mają mieszkać pod jednym
dachem przez najbliższe dwa miesiące sprawiła, że postanowiła jeszcze raz
spróbować.
-Tak… Mi ciebie również – powiedziała z irytacją w głosie
Claudia.
Siedli do stołu.
Posiłek zjedli w całkowitym milczeniu. Panującą ciszę
przerwało pytanie mamy skoczka :
-Więc na jak długo przyjechałaś do Niemiec?
-Myślę, że zostanę tutaj jakieś dwa miesiące.
-Oh, niesamowite… To całkiem spory kawałek czasu. Gdzie
zamieszkasz? Będziesz pracować?
-To… znaczy… - zaczęła plątać się Weronika. Rumieniec oblał
jej policzki. Poczuła wstyd. Jak to możliwe? Andreas nic jej nie powiedział?
-Mamo, przecież ci mówiłem. Weronika zostanie u nas. A pracę
załatwiłem jej w kadrze. Nie będzie się nudzić – starał się załagodzić sytuację
Andi.
-Nie przypominam sobie, żebyś mówił COKOLWIEK, o
JAKIMKOLWIEK gościu.
Andreas już miał odpowiedzieć, ale na jego szczęście
zadzwonił telefon.
-Przepraszam was. Muszę odebrać, trener – uśmiechnął się i
oddalił się od stołu.
Jednak nie na tyle daleko, by Wer nie mogła rozpoznać tonu
jego głosu. Mówił miękko i delikatnie. Weronika nie dopuściła jednak do siebie
myśli, że coś może być nie tak. W końcu to ona była jego księżniczką. Nie kto
inny.
-Nie mam się czym martwić – myślała. –Skoro powiedział, że
to trener, musi tak być. Po co miałby mnie okłamywać? To bez sensu.
Rozmyślania przerwał jej głos skoczka.
-Kochanie, skoro już zjedliśmy, chodźmy na górę. Julka
pomoże mamie umyć naczynia, a ty na pewno jesteś zmęczona po podróży.
-Tak. Masz rację. Muszę się przespać – odpowiedziała sennie
Weronika. W rzeczywistości jednak w ogóle nie miała zamiaru spać, ale w obecnej
chwili zrobiłaby wszystko, żeby tylko wyjść z kuchni.
Szerokimi schodami weszli na piętro. Andi wskazał jej
płynnym gestem ręki, które drzwi ma otworzyć. Nacisnęła klamkę. Jej oczom
ukazała się zwyczajna sypialnia. Nic specjalnego. Łóżko, biurko, szafa.
Podstawowe wyposażenie.
-Witam cię w moim królestwie. Jeśli nie masz nic przeciwko,
będziemy mieszkać razem.
-Nie, oczywiście, że nie.
-Więc, czuj się jak u siebie. Lecę wziąć prysznic – opróżnił
kieszenie swoich spodni i ruszył w kierunku łazienki.
-Z tobą wszędzie będę czuła się jak w domu – odpowiedziała
Wer, a skoczek zniknął za ścianą.
Gdyby mogła, uciekłaby stamtąd. Czuła się potwornie. Jak w
jaskini smoka – jeden fałszywy ruch i możesz zginąć.
Usłyszała kroki na korytarzu.
-Mogę? – zapytała siostra Andiego, jednocześnie pukając.
-Jasne.
-Zastanawiam się, czy zawsze masz takie przestraszone oczy?
Czy może to obecność naszej rodzinki w komplecie tak na ciebie działa? – do
pomieszczenia weszła blondynka, jednak nie była to Julia. –Miło mi cię wreszcie
poznać. Jestem Tanja – uśmiechnęła się miło.
-Mi również miło.
-Więc? Czekam na odpowiedź – zaśmiała się.
Weronika dostrzegła w tym tonie niebywałe podobieństwo do
Andreasa.
-Trochę inaczej sobie to wszystko wyobrażałam, ale nie chcę
narzekać. Twoja mama i siostra wydają się być… miłe.
-Nie ładnie tak kłamać. Nie ładnie… Ze mną możesz być
szczera. Wiem jakie one są. Reagują bardzo schematycznie na każdą nową
dziewczynę Andisia.
-Pewnie dlatego tak długo zwlekał z zaproszeniem mnie do
siebie.
-Nie pewnie tylko na pewno. Uwierz mi na słowo, że prawie
nigdy tego nie robi. Musi mu na tobie bardzo zależeć, skoro dobrowolnie cię tu
przywiózł – uśmiechnęła się Tanja.
-Chciałabym ci wierzyć – uśmiechnęła się szczero Wer.
-O czym to tak plotkujecie? Hm? – zapytał skoczek wychodząc
z łazienki.
-Jak to o czym? O pięknych i wysportowanych chłopakach,
jakimi otacza się twoja dziewczyna – docięła mu siostra.
-Dokładnie –
potwierdziła z uśmiechem Weronika. –A ty już się wypluskałeś? Nie za szybko?
-Zapomniałem wziąć ręcznik – blondyn wyjął go z szafki i
ponownie powędrował do łazienki.
-Miło mi się z tobą gada, ale uwierz, że dopiero wróciłam z
uczelni. Umieram z głodu. Pędzę na obiad. Jakbyś chciała, możesz do mnie wpadać
– drzwi obok, po prawej – uśmiechnęła się Tanja.
-Na pewno skorzystam. Dziękuję – odpowiedziała Weronika.
-Nie masz za co. Do zobaczenia – pomachała dziewczynie i
wyszła.
Wer mogła na nowo zacząć myśleć. Zrezygnowała jednak z tej
wizji i udała się na ,,wycieczkę” po pokoju skoczka. Oglądała rodzinne
fotografie, medale, puchary… Było ich całkiem sporo. Na każdym zdjęciu
znajdowała blondyna. Patrzyła na jego dziecięcą, później młodzieńczą i wreszcie
teraźniejszą twarz. Doszła do wniosku, że tak naprawdę, mało się zmienił. Od
zawsze miał ten błysk w oczach. Tak jej się wydawało…
W pewnym momencie rozdzwonił się telefon Andiego.
Dziewczynie przeszło przez myśl żeby odebrać, ale w porę uznała, że to zły
pomysł. Ograniczyła się jedynie do przeczytania kto dzwoni.
Spojrzała.
Po raz kolejny od czasu przyjazdu do domu skoczka ogarnął ją
strach, niepewność. Nie rozumiała tego, co się dzieje. Starała się odsunąć
wszystkie złe myśli. Daremnie. Poczuła, jakby w jej serce wbijało się kilkaset
malutkich sztylecików.
-To nie może być prawda! – krzyczała w duchu. Serce chciało
wierzyć, rozum jednak podpowiadał coś zupełnie innego.
Powoli miejsce strachu zaczęła zajmować złość.
-Czy on myśli, że jestem aż tak naiwna? Przekonamy się.
Jeśli to prawda… Wolę nie myśleć– zakończyła swoje rozważania i odłożyła
komórkę na miejsce. Starała się opanować. Nie było jednak łatwo. Zbyt zależało
jej na skoczku…
***
Jestem! :)
Moje opóźnienie jest spowodowane głównie tym, że byłam w trakcie tworzenia nowego bloga, na którego z tego miejsca chciałabym was serdecznie zaprosić :)
Coś nowego, świeżego i całkiem innego od tej historii :)
https://to-tylko-rok.blogspot.com/
Odwołam się jeszcze krótko do ostatniej notki.
Przede wszystkim dziękuje wam za komentarze. Może nie było ich dużo, ale były przemyślane i pomogłyście mi nimi bardzo.
Naprowadziły mnie one na lepszą drogę.
Zdystansował się do tamtego i przyjęłam rady do serca.
Z tego miejsca chciałbym też przeprosić moich czytelników, jeśli jakimiś słowami ich uraziłam.
Dziękuje wam za to, że jesteście, wspieracie mnie i pomagacie. To bezcenne :)
Rok szkolny zaczął się już na dobre, dlatego podjęłam decyzję, że rozdziały będę dodawać co 2 tygodnie.
Nie mam teraz ani czasu, a i weny mniej.
Będę robiła co w mojej możliwości, żeby być u was na bieżąco.
Ściskam, pozdrawiam i dziękuje :))
Buźka i do następnego :*